„Nie sądzę, aby to zagrażało koalicji. Nie mam powodu, by tak myśleć” – powiedział dla Morgunblaðið minister finansów Bjarni Benediktsson. Ta wypowiedź dotyczy jego wieczornej wizyty w galerii sztuki Ásmundarsalur w dniu 23 grudnia, gdzie zgromadziło się od 40 do 50 osób, łamiąc tym samym zakaz organizowania zgromadzeń publicznych.
Następnego dnia policja z Reykjavíku poinformowała, że z powodu naruszenia zakazu zakończyła zgromadzenie, w którym uczestniczył między innymi minister rządu. Wkrótce potem w mediach pojawiła się informacja, że był to Bjarni Benediktsson.
Bjarni oraz właściciele galerii przeprosili za tę sytuację, a w dzień Bożego Narodzenia Bjarni oświadczył dla mbl.is, że nie rozważa rezygnacji.
„Rozmawiałam z ministrem i powiedziałem mu, jak bardzo rozczarował mnie ten incydent. Powinien był zdawać sobie sprawę z okoliczności i opuścić lokal” – powiedziała premier Katrín Jakobsdóttir.
„Oczekiwania wobec członków rządu są zawsze wyższe, niż wobec innych osób. Każdy z nas powinien być tego świadomy” – dodała Katrín. Nie wierzy jednak, że będzie to miało jakieś reperkusje, choć zdenerwowało wielu ludzi.
„Takie postępowanie denerwuje i rozczarowuje ludzi” – stwierdziła Katrín. „Dlatego powiedziałam, że może to zniszczyć zaufanie między stronami i utrudnić współpracę [w rządzie], o co oczywiście się martwię. Rząd jest zjednoczony, stawiając czoła wyzwaniom, przed którymi stoimy, i poczyniliśmy duże postępy. Uważam, że bardzo ważne jest, abyśmy rozwiązali ten problem.”