Nie istnieje żaden precedens pozwalający stwierdzić, czy wniosek Islandii o przystąpienie do UE jest nadal ważny – tak stwierdził Mathias Brinkmann, szef delegatury UE w Islandii, w wywiadzie udzielonym dziennikowi Morgunblaðið.
Islandia złożyła formalny wniosek o wstąpienie do Unii w roku 2009, jednak utworzenie nowego, eurosceptycznego rządu doprowadziło do zamrożenia negocjacji w 2013. Istnieją też inne przypadki wstrzymania rozmów w sprawie przystąpienia do UE (np. Szwajcaria w 1992, Malta w 1996).
W marcu tego roku islandzki minister spraw zagranicznych wystosował pismo do Komisji Europejskiej i prezydencji Rady Europejskiej, w którym ogłosił, że islandzki rząd zdecydował się nie wznawiać negocjacji z Unią Europejską.
Mimo, że Islandia nie widnieje już na stronach UE jako „kraj kandydujący”, rzecznik Komisji powiedział w wywiadzie dla Morgunblaðið, że list ministra nie jest równoznaczny z formalnym wycofaniem wniosku.
Takiego samego zdania jest marszałek islandzkiego parlamentu Einar K. Guðfinnsson. Ostatnie ankiety pokazują także, że większość Islandczyków chciałaby referendum w sprawie wznowienia negocjacji z Unią Europejską.
– Nikt nie wie, co stanie się z Islandzkim wnioskiem– uważa Brinkmann.
Możliwe, że nowy, proeuropejski rząd wznowi wniosek z 2009 roku i będzie kontynuował negocjacje od tego punktu, w którym je wstrzymano. Istnieje też prawdopodobieństwo, że trzeba będzie złożyć zupełnie nowy wniosek.
– Decyzja odnośnie tego, co będzie musiała zrobić Islandia, należy do Państw Członkowskich, a nie do instytucji europejskich – mówi Brinkmann.
Ilona Dobosz