Zanim ten ląd, który nazywacie Islandią, zasiedlili ludzie, zamieszkiwały go różnego rodzaju duchy opiekuńcze, ukryci ludzie, krasnoludki i trolle. Wszyscy oni żyli w wolności i pokoju. Byłem jednym z tych trolli i wraz z innymi trollami żywiliśmy się wielorybami, morsami, ptakami i rybami. Wieczorami w naszych jaskiniach przy ogniskach opowiadaliśmy sobie stare trollowe opowieści, graliśmy w piłkę, tańczyliśmy i organizowaliśmy różne inne zabawy, i myślę, że uznałbyś je za wspaniałe, gdybyś je oglądał. Ja i moja rodzina mieliśmy dom tutaj na wschodzie i należeliśmy do najznamienitszych spośród trolli. Tak upływał nam czas, dopóki istoty ludzkie nie przybyły tu, aby odkrywać ten kraj. To byli przyzwoici ludzie, którzy wierzyli w Odyna, Thora i innych Asów.
fragment z: „Íslenskt vættatal” Árnie Björnsson
Pierwsi osadnicy, którzy przybyli do Islandii, przywieźli ze sobą swoje pogańskie wierzenia, czary i przesądy. Będąc wspaniałymi gawędziarzami, przekazywali sobie nawzajem i swoim dzieciom opowieści. Przyjęcie chrześcijaństwa w 1000 roku naszej ery nie zmieniło wiele w wierzeniach ludu. Chrześcijaństwo stało się oficjalną religią, a pogańskie rytuały kultywowano w domowym zaciszu. Oprócz nordyckich mitów, rozwijały się także wierzenia w duchy, trolle, ukrytych ludzi i inne nadprzyrodzone stworzenia.
W opowieściach ludowych trolle zachowują postać ludzką, ale są znacznie większe, silniejsze i wyglądają paskudnie. Niektóre z nich mogą być bardzo wredne, ale znane są też przyjazne trolle. Natknąć się na nie można najczęściej w górach, jaskiniach i przy klifach. Trolle nocne muszą strzec się słońca. Jeśli zostaną złapane choćby przez promyk, zamieniają się w skały. Według wielu podań, trolle wyginęły w XVI wieku, a ostatnie trollice w XIX wieku. Owoce ich pracy oraz sylwetki skamieniałych trolli można znaleźć na wybrzeżach i w górach.
Według legendy Reynisdrangar koło Víku były kiedyś trollami. Usiłowały przyciągnąć statek do brzegu i zostały zaskoczone wschodzącym słońcem. Podobnie jak pewna trollica i troll w Drangavík. Ta para była zajęta tworzeniem nowych wysepek i to też tłumaczy dlaczego jest ich tak wiele w Breiðafjörður.
W skałach, przy drodze między wodospadami Skogarfoss i Seljalandafoss, można wypatrzeć dwie pary całujących się trolli. Jeśli się to nie uda, zawsze można jeszcze wybrać się w okolice jaskini Surtshellir i osobiście pocałować trolla.
Choć wielu Islandczyków może powiedzieć, że historie o trollach to tylko bajki dla dzieci, to nikt nie odważy się przyznać, że nie wierzy w Świątecznych Chłopców. Są oni synami straszliwej Gryli i jej leniwego męża. W przeszłości byli dość złośliwi i nieprzyjemni. Obecnie stali się islandzką wersją Świętego Mikołaja i odwiedzają dzieci przez trzynaście dni przed Świętami Bożego Narodzenia, przynosząc podarki grzecznym dzieciom, a ziemniaki tym, które muszą jeszcze poprawić swoje zachowanie.
Istnieje wiele opowieści o ukrytych ludziach, elfach i krasnoludkach. Jeśli natkniemy się na osobę, która wprawdzie wygląda na farmera, ale jest może troszkę staromodnie ubrana, to może to być ukryty człowiek. Oni sami decydują o tym, czy być widzialnymi dla zwykłych ludzi. Zamieszkują wzgórza i głazy. Legenda mówi, że ukryci ludzie to ci potomkowie dzieci Adama, których Ewa nie zdążyła umyć i ukryła przed Bogiem. Rozgniewany Bóg miał jej wtedy powiedzieć, że to co miało być niewidzialne dla Niego, będzie też niewidzialne dla ludzi.
O ile data wymarcia trolli jest mniej więcej znana i obecnie brakuje dowodów na ich współczesną aktywność, to ukryci ludzie wydają się nadal zamieszkiwać niektóre wzgórza i skały.
Znane są przypadki konieczności zmiany planów budowy dróg – na przykład podróżujący między Hveragerði i Selfoss mogą pozdrowić rodzinę ukrytych ludzi zamieszkujących wzgórze naprzeciw kościółka Kotströnd. Ponoć w trakcie przebudowywania drogi przed wzgórzem, które miała ona przecinać, zaczęły psuć się wszystkie maszyny. Nie było możliwe prowadzenie dalszych prac. W końcu sprowadzono osobę, która potrafi nawiązać kontakt z istotami nadprzyrodzonymi, która i stwierdziła, że wzgórze jest czyimś domem, więc ostatecznie drogę poprowadzono, omijając siedzibę ukrytych ludzi.
Inaczej rzecz się miała z prawie 30-tonowym głazem, który w maju 2012 roku z Hellisheiði przeniesiono do ogródka jednego z parlamentarzystów. Rodzina ukrytych ludzi, zamieszkująca tę skałę poinformowała za pośrednictwem medium, że chciałaby zamieszkać w trawie. Za zgodą mieszkańców głaz przetransportowano ponad 100 km na Vestmannaeyjar i można było spokojnie kontynuować poszerzenie drogi przez Hellisheiði.
Zapewne wiele osób miało do czynienia z „búálfar” (czyli z elfami mieszkalnymi), nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Choć raczej przyjazne, mają troszkę brzydką cechę „pożyczania” różnych rzeczy. Jeśli zauważymy, że coś nam zginęło i potem znajdujemy ten przedmiot w miejscu, które z całą pewnością wcześniej sprawdzaliśmy, to jest to ewidentny dowód na to, że naszymi współlokatorami są elfy mieszkalne.
Jedna z legend opowiada, że w pewnym mieście kilkoro dzieci bawiło się nad jeziorem. W pewnym momencie zobaczyły szarego konia i podeszły, żeby go obejrzeć. Jedno z dzieci wsiadło na niego, a po chwili dołączyły do niego pozostałe, poza najstarszą dziewczynką. Wówczas koń ruszył z kopyta i wraz z dziećmi rzucił się do jeziora. Ocalała dziewczynka wróciła do domu i opowiedziała co się wydarzyło. Stąd ludzie dowiedzieli się, że dzieci zostały uprowadzone przez nykura.
Nykur to koń wodny i choć wygląda jak zwykły szary, czasem brązowy koń, na Islandii powinny się go wystrzegać szczególnie dzieci. Opisany powyżej przypadek to tylko jedna z wielu podobnych legend. Konie wodne można poznać po wykręconych do tyłu kopytach i uszach. Zamieszkują one jeziora, rzeki, potoki, a mogą nawet występować w morzu. Mówi się, że jeden z nich pojawia się jednego roku w jeziorze Tjörnin w Reykjaviku, a w kolejnym w Hafravatn. Ponoć te jeziora są połączone podziemnymi kanałami i kiedy taki „nykur” się nimi przemieszcza, a Tjörnin jest zamarznięte, w Reykjaviku słychać straszne dudnienie.
Konie wodne to tylko jedne z wielu nadnaturalnych zwierząt, o których mówią podania ludowe. W oceanie mieszkają różnego rodzaju syreny i potwory. Tajemnicze stworzenia mogą kryć się za wodospadami, a w niektórych jeziorach można spotkać olbrzymie robale, z których najsłynniejszy jest ten z jeziora Lagarfljót na wschodzie kraju.
Mówiąc o nadprzyrodzonych mieszkańcach Islandii trzeba też wspomnieć o duchach. Jest ich tu bardzo dużo i poświęcono im nawet muzeum „Draugasetrið”, które znajduje się w Stokkseyri, niecałe 60 km od Reykjaviku.
W samej stolicy budynek Höfði, który znany jest przede wszystkim z tego, że w 1986 odbyło się tu spotkanie prezydentów Gorbaczowa i Reagana, słynny jest także dlatego, że… jest nawiedzony przez ducha młodej kobiety. Ostatni ambasador brytyjski, który mieszkał w Höfði, tak źle znosił towarzystwo „białej damy”, że nakłonił rząd brytyjski do sprzedaży budynku.
Przejeżdżając koło góry Helgafell w Mosfellsbaer, lepiej nie zabierać „na stopa” młodej kobiety ubranej w strój pielęgniarki. Mogłoby się tak zdarzyć, że skończymy w polu lawy, jak to się już niektórym przydarzyło od czasu, gdy pewna pielęgniarka ze szpitala, który tu kiedyś istniał, zginęła w tajemniczych okolicznościach.
Czy Islandczycy wierzą w te wszystkie cuda? Hmm… Generalnie wydaje się, że wierzą mniej więcej tak, jak my wierzymy w Smoka Wawelskiego i Warszawską Syrenkę. Chociaż z drugiej strony, czy istnieje gdzieś na świecie kraj, w którym była minister edukacji zostaje czarodziejką, jako pierwsza kobieta zostaje przyjęta do Islandzkiej Gildii Magów i jest to wiadomość publikowana przez poważne czasopismo? Albo poseł, który interweniuje w sprawie przenosin głazu zamieszkanego przez ukrytych ludzi?
Ciekawe, czy czytelnicy Icelandnews.is w czasie swoich wojaży po Wyspie natknęli się na jakieś ślady tych, którzy zamieszkali ją przed Islandczykami?
Zachęcamy do przysłania zdjęć na adres redakcja@icelandnews.is. Utworzymy z nich galerię „niezwykłych mieszkańców Islandii”.



