Nawigacja nie ma litości dla robiących literówki. Amerykański turysta, który chciał udać się do Hotelu Frón na Laugavegur, po pięciu godzinach jazdy śliskimi, górskimi drogami trafił na ulicę Laugarvegur w miejscowości Siglufjörður… na północy Islandii.
Mężczyzna wyjechał z lotniska w Keflaviku po pięciogodzinnym locie z USA. Był przygotowany na godzinną podróż do Hotelu Frón na Laugavegur w Reykjaviku. Wycieczka trwała jednak dłużej, co wzbudziło podejrzenia turysty. Dwukrotne wpisywanie adresu okazało się bezowocne. Po pięciu godzinach jazdy dojechał na ulicę Laugarvegur, zapukał do drzwi Sigurlíny Káradóttir i zapytał, czy Hotel Frón znajduje się gdzieś niedaleko.
– Spojrzałam na jego wydruk (z potwierdzeniem rezerwacji), potem na niego i zastanawiałam się, czy to jakiś żart – opowiadała Káradóttir portalowi Visir.
Amerykanin podobno zawstydził się, gdy kobieta wyjaśniła mu jego błąd. Zaprosiła go do środka, zadzwoniła do hotelu, aby poinformować, że mężczyzna nie dotrze na czas oraz przełożyła rezerwację na następny dzień. Zarezerwowała mu pokój w Hotelu Sigló w Siglufjörður, gdzie dobrze go przyjęto.
Turysta powiedział jej, że faktycznie miał w planach wycieczkę dookoła wyspy, ale nie zaraz po pięciogodzinnym locie z Nowego Jorku.
Jak się okazuje, na stronie Hotelu Frón również można znaleźć niewłaściwy adres: Laugarvegur 22a, z literą „r”.
visir.is/Ilona Dobosz