Oddział ratunkowy Landsspítali Fossvogur jest przepełniony dzień po dniu, pacjenci powinni być przyjmowani na inne oddziały, ale nie ma w nich miejsca. Wczoraj było tak tłoczno, że pacjenci leżeli w pracowniczej stołówce. Szef oddziału mówi, że utrudnia to personelowi opiekę nad krytycznie chorymi i rannymi pacjentami.
Oddział ratunkowy jest zawsze obciążony, ale ostatnio sytuacja jest bardzo trudna.
„Było bardzo ciężko w ostatnim czasie. Wczoraj zdarzyło się, że na przyjęcie do szpitala czekało tu 44 pacjentów, zostali otoczeni opieką i zdiagnozowani, ale nie trafiają od nas na oddziały szpitalne. Zdarzało się to wielokrotnie w ostatnich tygodniach, może nie aż tylu, ale w poniedziałek rano czekało 29 osób, a w poniedziałek w poprzednim tygodniu aż 38” – mówi Helga Rósa Másdóttir, kierownik oddziału ratunkowego.
Na izbie przyjęć jest 36 łóżek, a pomocy na oddziałach szpitalnych potrzebuje codziennie około 100 osób.
„Oczywiste jest, że jeśli mamy każde miejsce na izbie przyjęć zajęte dla pacjenta, który ma zostać przyjęty na oddział szpitalny, bardzo trudno jest nam przyjąć tych, którzy są ciężko chorzy i ranni”.
Brak miejsca w szpitalach to dobrze znany i szeroko dyskutowany problem, ale Helga Rósa uważa, że nie chodzi tylko o to, bowiem brakuje miejsc na łóżka oraz opieki domowej. Zapytana, czy uważa, że kierownictwo szpitala i służby zdrowia są świadome problemu, odpowiada: „Po prostu zastanawiam się, biorąc pod uwagę sytuację, w której się znajdujemy, czy naprawdę rozumieją, jaka ona jest poważna”.
„Ponieważ na oddziale ratunkowym jest tylko 36 pomieszczeń, pacjenci muszą być umieszczani w wielu częściach oddziału. Są tu na korytarzu lub w poczekalniach, albo jak wczoraj byli tu pacjenci w stołówce pracowniczej, bo każde miejsce było zajęte. Wszystkie przyjęcia odbywają się tutaj na korytarzu, zaczynamy nawet pracować z pacjentami przed poczekalniami. Nie mamy miejsca na izolowanie pacjentów, na korytarzu odbywają się badania i spisanie historii pacjenta. Dlatego nie możemy właściwie zapewnić reżimu sanitarnego oraz prywatności. Znajdujemy się w tragicznej sytuacji, pracując w takich warunkach” – mówi Helga Rósa.