Około stu strażaków walczyło wczoraj wieczorem i w nocy z pożarem w dolinie Norðurárdalur w zachodniej Islandii. Pożar został zgłoszony wczoraj między 17:00 a 18:00, a ogień pojawił się w pobliżu wodospadu Glanni.
„Na miejscu były zespoły ratownicze i każdy dostępny [strażak], dodatkowo 20 strażaków z Akranes i prawie dziesięciu z Suðurnes” – mówił w rozmowie z mbl.is Bjarni Þorsteinsson, szef straży pożarnej w Borgarbyggð. Do walki z ogniem gotowi byli również rolnicy.
Pożar został ugaszony dziś rano. Bjarni twierdzi, że nie ma takiej możliwości, aby powiedzieć, gdzie wybuchł pożar. Ogień strawił mech i krzewy.
Bjarni twierdzi, że ten rodzaj ognia jest jednym z najtrudniejszych do ugaszenia.
„Ostatni wybuch [pobliskiego wulkanu] Grábrók miał miejsce około 3000 lat temu. Dlatego można założyć, że mech nie jest dużo młodszy i ma na ogół grubość około 20 cm, a w niektórych miejscach nawet więcej. Rosną tam też krzewy i drzewa” – wyjaśnia.
Obszar ten jest niedostępny samochodem i strażacy musieli minąć nierówne pole lawy, aby się tam dostać.
Cały sprzęt gaśniczy musiał zostać przeniesiony w miejsce pożaru.
„To była ciężka praca dla całego zespołu” – stwierdził Bjarni.
Helikopter Islandzkiej Straży Przybrzeżnej nie został wezwany do pomocy w walce z pożarem, ponieważ był zaangażowany w poszukiwanie zaginionego rybaka, który prawdopodobnie wypadł za burtę w fiordzie Vopnafjörður.
mmn