Pomimo tego, że islandzkie prawo gwarantuje imigrantom prawo do tłumacza, nie wszystkie urzędy z tego korzystają i przestrzegają, inne poszły jeszcze dalej odmawiając tej usługi.
Tłumacze i doradcy dla imigrantów, z którymi rozmawiał Vísir zapewniają, że otrzymali liczne informacje, że zdarza się, iż dzieci imigrantów służą jako nieformalni tłumacze dla swych rodziców, czasem w delikatnych sprawach dotyczących zdrowia lub prawa. Takie sytuacje stają się bardzo częste i niestety trudno jest to zmienić.
Margrét Steinarsdóttir, dyrektorka Islandzkiego Centrum Praw Człowieka twierdzi, że imigrantom „powinno się oferować pomoc tłumaczy, nie muszą oni sami ich poszukiwać. Ponieważ rząd nie spełnia tego obowiązku, może to doprowadzić do sytuacji łamania praw człowieka.”
Margrét podaje tu przykład matki, która zrzekła się praw do opieki nad własnym dzieckiem w urzędzie powiatowym, gdyż pomimo, że tłumaczono jej czym jest dokument, nie zrozumiała czego on dotyczy.
Zgodnie z islandzkim prawem, imigranci mają prawo do tłumacza w obszarze opieki zdrowotnej, procesów sądowych i kwestiach związanych z prawem, szkolnictwa i systemu socjalnego oraz ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych.
Niestety nie każdy o tym wie, dlatego zdarza się, że idąc do lekarza bądź w inne miejsce rodzice korzystają ze swojego dziecka tak jakby ono było tłumaczem. Taki proceder nie powinien mieć miejsca, mówią przedstawiciele Centrum Praw Człowieka. Tematy, które są poruszane podczas wizyt lekarskich bardzo często nie są „przeznaczone dla dzieci” szczególnie kiedy ma ono powiedzieć swojemu rodzicowi o poważnej chorobie. To może mieć bardzo poważny wpływ na ich rozwój. Ludzie często nie wiedzą, że idąc do lekarza, do szpitala bądź na rozmowę w urzędzie, czy w szkole, mogą zwrócić się o pomoc tłumacza, takie mają prawo.
Więcej informacji na ten temat można znaleźć na stronie miasta np. Reykjavik, oferującej usługi imigrantom w wielu językach.