Korzystne wiatry, które panowały nad północnym Atlantykiem w miniony czwartek sprawiły, że wszystkie główne trasy lotnicze miedzy Europa a Ameryką znalazły się nad Islandia.
To sprawiło, że zaistniała potrzeba zapełnienia 11 z 15 stanowisk w wieży kontroli lotów w Reykjaviku – podobnie jak podczas erupcji Eyjafjallajökull, kiedy wieża zmuszona była skierowywać cały ruch lotniczy na północ od wulkanu.
Jak informuje Isavia, w czwartek większość samolotów pokonało aż 2.800 km wewnątrz islandzkiej przestrzeni powietrznej – jest to prawie dwa razy dłuższa odległość niż zwykle.
O lotach nad Atlantykiem decydują w wielkim stopniu zmienne wiatry, które w niektórych warunkach można wykorzystać do znacznego skrócenia czasu lotu. Około trzecia cześć wszystkich lotów Atlantyckich przelatuje przez islandzką przestrzeń powietrzną, lecz wciągu ostatnich paru miesięcy ta liczba znacznie wzrosła.
W porównaniu do grudnia w 2012 roku, w grudniu ubiegłego roku, ruch był o 30% większy i wszystko wskazuje na to, że styczeń tego roku będzie rekordowy. W sierpniu 2013 roku zarejestrowano największą liczbę przelatujących samolotów, łącznie aż 13.039.
Islandzka przestrzeń powietrzna (która nosi międzynarodowy akronim BIRD) liczy 5.4 milionów kilometrów kwadratowych, co sprawia że jest jedną z największych na świecie.