Na strunach mego serca dla Ciebie gram. Słodyczy uczuć mych dziś Ci dam. Zburzymy nienawiści dotychczasowe mury. Zaszyjmy w sercach nie potrzebne dziury. Niech zobaczy nas niebo i chmury, Niech zniknie z mej twarzy obraz ponury.
Jesteśmy jak dwa konie, po łące galopujące. Włosy twe jak kwiatów najpiękniejszych wonie. Oczy… Jak świece płonące, świecące.
Lecz boję się dotknąć serca twego. Nie wiem czy jestem gotowy. To jak pozbawić mych ust mowy.
Jesteś jak kawa o poranku. Twoja twarz w wiosennym wianku. Jesteś jak słodki dżem, który codziennie rano jem. Powiedzieć Ci dwa słowa chce. Ja tak bardzo pokochałem Cię.
Pójdę za tobą przez góry,lasy,pola. Ważne żebyś ty zawsze była wesoła. Obiecuj mi jedno. Nie traktuj mnie jak gra. Jeśli Ci się znudzę, kochać przestaniesz. Zranisz mnie, moje serce na strzępy porwiesz. Pokochaj mnie raz. Zamknij oczy, zobaczysz mnie… Nas.
Patrzę na twoją twarz i to co w sercu skrywasz. Nawet gdy nie masz czasu spojrzeć. Po prostu oboje musimy do tego dojrzeć. Lecz ja będe biec, aby od twojego nieszczęścia uciec, a gdy się spostrzeżesz że mnie brak. Proszę daj mi jakiś znak. Ja wrócę, ale sam ze swoimi myślami sam się kłócę. Więc tą piosenkę dla Ciebie nucę…
Kochać Cię będę, dla Ciebie góry zdobędę. Na twych ustach tęcze namaluję. Z tobą dobrze się czuję.
Siedzimy przy świecach. Namaluj mi swój uśmiech na moich plecach. Chcę pocałować Cię, ty też pocałuj mnie. Dotknąć usta twe to marzenie… Ale chcę krzyknąć; KOCHAM CIĘ.
Chciałbym czas zmienić, żeby każdą sekundę z tobą na godziny zamienić.
Gdybyś serca mojego potrzebowała. Wyrwał bym je i dał Ci. Gdybyś tylko nutę mu nadała, zawsze w nim przesiadywała.
Więc gdzie byłaś przez całe moje życie. Chcę szepnąć Ci do ucha skrycie. Kocham Cię. Chcę z tobą resztę życia spędzić. Nie będę już dużo ględzić. Kochaj mnie, ja pokochałem Cię.
Aleksandra Staniewicz
|
Nie wstydźmy się miłości
Pewnego razu Smutna Pani, Która to życie miała za nic, Spędzała Walentynki samotnie z butelką, Co jak wiadomo nie jest specjalną rewelką.
Butelka nie była napełniona mlekiem, Bo taka nie współgra ze Smutnym Człowiekiem. Zawierała natomiast alkohol etylowy, Który to Smutnej Pani uderzył do głowy.
Po co mi miłość, szeptała do flaszki, Po co motyle w brzuchu, a nawet igraszki? Samce to przecież prawie połowa populacji, Kto się przejmuje jednym, jest głupi, nie ma racji.
Kochana moja flaszko, tylko tyś mi wierna! Od dziś będę dla mężczyzn jak szafa pancerna, Bo gdy się znów zachowam jak szafa standardowa, Przyjdą, nakradną, uciekną i trzeba pić od nowa.
Po tych to słowach rzecz się straszna wydarzyła, Gdyż Pani w buteleczce dno w końcu zobaczyła, A że noc była długa, perspektywy marne, Smutna Pani włożyła swoje futro czarne.
Wzięła czarny kapelusz, ubrała czarny szal, I wyszła szybko z domu, lecz wcale nie na bal. Potrzebny był jej bowiem jakiś trunek nowy, Więc poszła, by odwiedzić sklep całodobowy.
Szła ulicami miasta i wiele par mijała, Lecz wtedy swe zamglone oczęta odwracała. Raz odwracając oczy wraz z tyłkiem i nogami, Potknęła się, upadła, pod monopolu drzwiami.
I wtedy zobaczyła jak z monopolowego Wychodził jakiś Człowiek, wyglądał na Smutnego. Podał jej smutną rękę w swej czarnej rękawicy, A potem pomógł powstać z tej brudnej ulicy.
Spojrzał w jej smutne oczy swoimi smutnymi I wtedy zaiskrzyło coś nagle między nimi. Później przyleciał Amor, dopełnił formalności, Bo były Walentynki.
Nie wstydźmy się miłości.
Joanna Lis
|