Związek pomiędzy zaufaniem społecznym, a kryzysem finansowym na Islandii był tematem przewodnim projektu badawczego dr. Katarzyny Growiec, której artykuł ukazał się w grudniowym wydaniu „Grapevine”.
Jak można się domyślać zaufanie społeczne na Islandii zostało przez kryzys nadwyrężone. Dr. Growiec odnosi się w swoich badaniach do danych zebranych podczas European Social Survey (2004-5) oraz World Values Survey (1984). Jak się okazuje Islandia do czasu kryzysu była wraz z Danią i Norwegią w światowej czołówce jeśli chodzi o poziom zaufania społecznego. W dniu dzisiejszym ta sytuacja uległa drastycznej zmianie, a Islandia znalazła się poza poziomem krajów Skandynawskich, wciąż jednak znajdując się w tej kategorii wyżej niż większość krajów Europy kontynentalnej. Co ciekawe, Islandczycy stracili w związku z kryzysem zaufanie do instytucji publicznych i partii politycznych (na tym tle nie powinny dziwić wybory wygrane przez Jóna Gnarra i jego prześmiewczą „Najlepszą Partię”). Z badań dr. Growiec wynika natomiast, iż jedynie policja na Islandii pozostaje godna zaufania.
Zmiana poziomu zaufania do instytucji w przypadku kryzysu ekonomicznego wydaje się naturalnym procesem, jednak należy wziąć pod uwagę fakt, iż czynnikiem decydującym o tym jak społeczeństwo wyjdzie z kryzysu jest zaufanie pomiędzy zwyczajnymi jego członkami. Sytuacja taka miała miejsce podczas kryzysu ekonomicznego w Finlandii w latach 90-tych, kiedy to socjologowie uspokajali, że wskaźniki zaufania nie zmieniły się znacząco. Finlandia zdołała się odbić i dziś jest jedną z potęg ekonomicznych Europy. Nie stało by się tak gdyby nie chęć kooperacji i życzliwość w stosunkach międzyludzkich czyli składowych szerszego pojęcia zaufania społecznego.
Ogólnie rzecz biorąc zaufanie społeczne jest najwyższe, co oczywiste, w grupach lokalnych i rodzinnych. Zważywszy na to, iż prawie wszyscy Islandczycy są w jakiś sposób spokrewnieni, wydaje się naturalne, że sobie ufają. Ciekawe jest jednak jak kształtuje się zaufanie do ludzi ze sfery publicznej (które spadło dramatycznie), w opozycji do zaufania, którym te same osoby są obdarzane jako członkowie rodzin i społeczności (znane są przypadki osób częściowo odpowiedzialnych za kryzys i wciąż pełniących te same urzędy). Możliwe, że powodem jest tu nadrzędność roli członka rodziny wobec mnogości innych ról społecznych pełnionych przez Islandczyków, których odpowiedzialność za działania ogranicza się do zakresu praw i obowiązków konkretnej roli społecznej.
Zupełnie inaczej sprawy się mają w Polsce. We wspomnianych European Social Survey Polska zajęła ostatnie miejsce wśród badanych krajów. Choć wskaźniki zaufania są zadziwiająco wysokie w sferze rodzinnej i sąsiedzkiej (80-90%) oraz parafialnej (zaufanie do proboszcza deklarowało 72%) to już zaufanie do nieznajomych i tzw. większości ludzi jest dramatycznie niskie (na pytanie „czy większości ludzi można ufać” pozytywnie odpowiedziało zaledwie 23% rodaków – źródło CBOS). Można się pokusić o usprawiedliwianie historią, w której to Polacy byli pokrzywdzeni przez obcych najeźdźców, a także autorytarne instytucje państwowe, które do szczętu zniszczyły zaufanie ludzi do państwa. Jednakże społeczne inklinacje braku zaufania wśród Polaków są bardziej niż namacalne i, jak sądzę, większości z nas utrudniają życie. Coż bowiem innego niż brak zaufania jest przyczyną przerośniętej machiny administracji, w której musimy potwierdzać po kilka razy, że my to my. Możemy mieć jedynie nadzieję, iż na Islandii nigdy nie dojdzie do tak dalece posuniętego drenażu zaufania.