Grímur Karlsson, były rybak i kapitan z 30-letnim stażem, dorastał w Siglufjörður. W 1950 r. rosnące bezrobocie rzuciło rodzinę do Njarðvíku, gdzie rodzice zbudowali dom, w którym Grímur mieszka do dziś.
Od czasu kiedy przestał pływać, tj. od 1984 r., zbudował ponad 400 modeli kutrów i statków. Niektóre trafiły do Kanady, czy Norwegii. Ponad setka jest w muzeum w Duushús w Reykjanesbær. U Grímura w domu pozostał jeden, jedyny model. Chociaż powstało pięć modeli „Helgi EA2”, to właśnie ten model jest dla niego szczególny. Jest z nim związany wyjątkową więzią.
W 1874 r. w Anglii, wodowano dębowy kuter o nazwie „Onward“ (ang. naprzód). Niestety pod burtę dostała się młodziutka dziewczyna, Helga, wielka miłość jednego ze szkutników. Ciężko ranną przeniesiono na pokład i położono w koi, gdzie zmarła. Tę koję zabito deskami i nigdy nie była potem używana. To był pierwszy i jedyny wypadek w siedemdziesięcioletniej historii kutra. Duch dziewczyny zaopiekował się nim, ostrzegając o niebezpieczeństwie. Kiedy duch ukazywał się na maszcie wiedziano, że to znak, by natychmiast kierować się ku lądowi, nawet kiedy pogoda była całkiem dobra. Dzięki niej kuter zawsze szczęśliwie wracał z połowów.
Islandczycy kupili go w 1898 r. Jego pierwszym właścicielem był Þórarinn Tuliníus z Eskifjörður. Kutrowi zmieniono nazwę na „Helga” dla uczczenia pamięci młodej dziewczyny. Helga, czy raczej jej duch, wziął w opiekę kuter również na islandzkich wodach.
“Helga“ była pierwszym islandzkim kutrem, który łowił śledzia na północny. W 1916 roku wyposażono ją w 44-konny silnik firmy Dan. W 1934 roku pojawił się 130-konny silnik June Munktell.
Siedzimy w domu Grímura i patrzymy na model „Helgi” jeszcze z czasów kiedy była ożaglowana, nie miała silnika. Grímur pokazuje nam dokładnie, gdzie ukazywała się młoda dziewczyna i wskazywała uniesioną ręką ląd – znak, by natychmiast zmierzać do portu. Jej długie włosy wirowały wokół głowy jak aureola.
„Mój ojciec, Karl Grímur Duason, pływał na „Heldze” w latach 1919-1920. Miał wtedy 19 lat. Zaczęli razem z Jakobem. Jakob był potem kapitanem „Helgi” przez 20 lat. Helga potrafiła wyrzucić go z koi, gdy zaspał na wachtę!“ – opowiada Grímur.
„Helga“ w latach 1943-44 wzięła udział w „połowach“ min. Jej kapitanem został Gunnar Gíslason z Papey, a pierwszym oficerem Þorlákur Þorkelsson z Landamaót w Siglufjörður. Dostali obszar od Höfn do Langanes. Kuter podlegał islandzkiej Służbie Ochrony Wybrzeża i pomagał aliantom w walce z minami. „Helga“ wyszukała i zatopiła w oceanie dokładnie aż 104 miny. Godny odnotowania wynik, bo łącznie znaleziono i unieszkodliwiono 200. Jeden kuter znalazł ich połowę? Czy Helga pomagała w wynajdywaniu min?
Grímur uśmiechnął się i wyjaśnił, że duch Brytyjki troszczył się wyłącznie o bezpieczeństwo kutra i jego załogi, a z minami nie miał nic wspólnego.
W tym czasie marynarzy wyposażono w karabiny strzelające wzmocnionymi pociskami tak, by mogły przebić pancerz miny i ją zatopić. Bezpiecznie można było strzelać z odległości 200 sążni (360 metrów). Tylko raz zdarzyło się, że mina wybuchła i co ciekawe wybuchły wówczas dwie jednocześnie. Miało to miejsce przy Gunnólfsvík (kiedyś stacja rybacka i najbardziej na północ wysunięta farma na wybrzeżu Langanes, dziś opuszczona). „Helga” znalazła wówczas dwie miny zawieszone na głębokości zaledwie 7 sążni (ok. 4 metry). Kolejny sukces i miny zaczęły tonąć, więc kapitan uznał akcję za zakończoną. Wydał komendę „cała naprzód“. Niedługo później nastąpił potężny wybuch za rufą, który wstrząsną nimi i wyrwał parę desek z dna w pomieszczeniu maszynowym, ale kuter i załoga przetrwali.
Jeszcze jeden dowód niezwykłości tego kutra. Ragnar S. Helgason z Hlíð w Álftafirði napisał nawet wiersz “Poemat o Heldze EA2”.
Pewnego razu minę wypatrzył farmer Gísli Jóni (ojciec kapitana) z wyspy Papey. „Helga” tę minę zabrała. Załoga ją otworzyła, wymontowała zapalnik i zrzuciła ze skał powodując wybuch. Innym razem zrobiła to samo z miną w Djúpivogur. Zrobili to jednak zbyt blisko zabudowań, tak że w paru domach powypadały szyby. Kiedy pojawili się potem w osadzie, kobiety zapytały, czy nie zostało im jeszcze trochę tego proszku (co to wyjęli go z miny ), bo tak dobrze rozpala się nim ogień w piecach.
„Helga“ łowiła jeszcze potem śledzia na północy, ale była już coraz bardziej wysłużonym kutrem i 29 sierpnia 1944 r. wycofano ją z pływania i rejestru. Zabrano z niej mostek, wymontowano silnik, wróciło koło sterowe. Obładowano ją balastem i zaholowano do Dragnsnes w Fjordzie Steingríma. Stała tam przy nabrzeżu jako swego rodzaju magazyn – przechowywano w niej puste beczki i sól.
Podczas wrześniowego sztormu w 1944 r. „Helga” zerwała się z cum i ruszyła w otwarte morze. Parła naprzód przez wzburzone fale, mimo braku silnika, czy żagli. Farmer Halldor z Bæ zadzwonił by o tym powiadomić. Odpowiedziano mu, że wysłano za nią inną łódź. Halldor zapytał, czy wiadomo kto jest na pokładzie. „Jest pusta” usłyszał. „Jak to?! Przecież widziałem na pewno jedną osobę za kołem sterowym!”.
Wysłana łódź nie była w stanie dojść kutra, ale na pokładzie nie dostrzeżono nikogo. „Helga EA2” wyszła z fiordu i nigdy więcej jej nie widziano. Wiele osób wciąż uważa, że to duch pięknej Helgi wyprowadził kuter w ostatnią podróż.
„Kto chce, ten niechaj wierzy, kto nie chce, niech nie wierzy. Jak balsam są dla ucha morskie opowieści.”