„Podwójna kultura popłaca” wywiad z Panem Jarosławem Dudziakiem

Dodane przez: INP Czas czytania: 8 min.

Zapraszamy na Świąteczny wywiad z Panem Jarosławem Dudziakiem z Hvolsvöllur, który jest współorganizatorem świątecznych spotkań mieszkającej w tym mieście Polonii.

Informacje : Żyje Pan na pograniczu dwóch kultur. Czy mógłby Pan nam opowiedzieć jak Islandczycy przygotowują się do świąt i czy w tej kwestii zauważa Pan pewne różnice pomiędzy Polakami a Islandczykami?

- REKLAMA -
Ad image

Jarosław Dudziak : Jeśli chodzi o przygotowania Islandczyków do Świąt, muszę przyznać, iż zaskakuje mnie fakt, jak wcześnie organizowane są różnego rodzaju imprezy świąteczne. M.in. nieodzowną częścią okresu przedświątecznego jest wzięcie udziału w koncercie świątecznym, przedstawieniu czy innym happeningu. Tego typu imprezy odbywają się już w listopadzie i tak na dobrą sprawę w każdy weekend można znaleźć coś dla siebie.
Omawiając to zjawisko, nie sposób zapomnieć polskiej atmosfery świątecznej z ojczyzny, gdzie dekoracje miały charakter rodzinny, więc głównie zdobiono wnętrze, dla własnej przyjemności. Tu w Islandii ta zewnętrzna strona domu jest ważna, czyli niemalże oznacza to, iż dekorujemy domy dla innych! Przypomina mi się tu rozmowa z przed paru lat, którą niechcący podsłuchałem w pracy, gdzie moja koleżanka mówiła w snobistyczny wręcz sposób, iż wczoraj musiała udekorować dom na zewnątrz, bo nie chciała być gorsza od sąsiada, który nieznacznie ją wyprzedził w czasie.  

Wymieniając różne imprezy przedświąteczne, mile zawsze wspominam w moim małym miasteczku (Hvolsvöllur) uroczystość włączenia oświetlenia na ogromnej choince przed tutejszym bankiem. Na tej oto imprezie dzieci wraz z dorosłymi tańczą wokół tejże choinki, śpiewając islandzkie kolędy. Atmosfera jest iście rodzinna. Oczywiście nie może się również obejść bez małych prezentów dla dzieci no i wizyty trzynastu mikołajów. A przypominam, że to jeszcze nie Święta, gdyż mamy dopiero drugą połowę listopada.  

Innym ważnym aspektem przygotowań do Świąt to zakup prezentów, tak jak w naszej ojczyźnie. Zaryzykowałbym stwierdzenie, iż Islandczycy zapominają w tym okresie, iż ich naród nadal odczuwa skutki kryzysu finansowego. W jednej kolędzie Islandczycy śpiewają, iż w Święta „każdy dostanie jakiś prezent, przynajmniej świeczkę lub karty”, ale ten tekst jest już przestarzały, gdyż teraz liczy się najnowszy zestaw komputerowy do gier czy najnowocześniejsza lalka.

Jeśli chodzi o przygotowania kulinarne, to z pewnością nie wymagają one tak wielkiego wysiłku i czasu jak nasze polskie tradycyjne dania. Podejrzewam, iż większość Islandczyków w wigilię zadowoli się karczkiem wieprzowym, jako główną potrawą. Oprócz ziemniaków w sosie karmelowym i sałatek, na stole też znajdzie się wędzona baranina oraz tzw. laufabrauð, czyli cienki kruchy chlebek z rozmaitymi wzorami.

Co roku w Hvolsvöllur organizuje Pan spotkania świąteczne dla Polonii i Islandczyków. Skąd ten pomysł?

Myślę, że przede wszystkim chciałem zjednoczyć Polonię mieszkającą na naszym terenie, a chyba nie ma lepszej okazji w polskiej kulturze, jaką są Święta. Oprócz tego chciałem przybliżyć część polskiej kultury naszym islandzkim sąsiadom, co z resztą spotkało się z wielką aprobatą i ogólnie odbiło się głośnym echem, a także poprawiło nasze międzynarodowe relacje w Hvolsvöllur. Nie ukrywam zadowolenia z faktu, iż Urząd Miasta popiera tą inicjatywę i mimo kryzysu wspomaga ją finansowo. Również Konsulat Rzeczypospolitej zaopatruje nas w materiały o Polsce, które możemy podarować naszym islandzkim gościom.

Jak wyglądają takie spotkania?

Oczywiście spotykamy się wcześniej, aby wystroić salę i tylko szkoda, iż ten cały wysiłek sprowadza się wyłącznie do jednego wieczora. Ludzie dają naprawdę z siebie wszystko, aby impreza miała wspaniałą otoczkę. Na ścianach sali umieszczamy różnego rodzaju plakaty ze zdjęciami i informacjami na temat słynnych Polaków, polskie podstawowe zwroty wraz z tłumaczeniami na język islandzki, itp.  

Jak każdą Wigilię rozpoczynamy dzieleniem się opłatkiem. Na wstępie przypominam o tym zwyczaju oraz omawiam inne zwyczaje obowiązujące w Polsce podczas Świąt. Do tej pory musiałem to robić w dwóch językach, tłumacząc na język polski czy islandzki każde zdanie. Po dzieleniu się opłatkiem zapraszamy gości do poczęstunku. Na stole wigilijnym znajdują się nasze świąteczne potrawy oznaczone po islandzku i polsku. Podczas posiłku zaproszeni goście mogą oglądnąć na dużym ekranie krótki felieton na temat polskiej kultury czy historii. Po wstępnym posiłku kontynuujemy nasz program, kiedy to zapraszamy dzieci do kącika zabaw, gdzie mogą one dekorować choinkę czy kolorować obrazki o tematyce świątecznej. Dorosłych i młodzież zapraszamy do quizu, gdzie zadajemy pytania związane oczywiście z naszą ojczyzną. Kolejnym punktem programu jest też wizyta Świętego Mikołaja, który wedle zwyczaju wręcza dzieciom prezenty. Przy tym jest okazja do wspólnego zaśpiewania islandzkich i polskich kolęd (kartki z tekstami mamy przygotowane na wszelki wypadek). Po chwili rozluźnienia jest jeszcze czas na zabawienie gości świątecznymi żartami. A stałym punktem programu, którym kończymy imprezę, jest loteria. Każdy z gości ma bilet z numerem, który może okazać się szczęśliwy tego wieczoru. Do wygrania są ciekawe materiały na temat Polski, a także polskie słodycze. Tego typu program trwa ok. 3 godzin, a czasami trochę dłużej.

Jak wyglądają święta w Pana domu? Czy jest to typowo polskie Boże Narodzenie, czy „zapożycza” Pan niektóre elementy z islandzkiej tradycji?

Moje pierwsze Święta Bożego Narodzenia wraz z rodziną okazały się nie do powtórzenia. Tłumaczyłem żonie, iż zgodnie z tradycją polską, powinno znajdować się dwanaście dań na stole. Więc poszliśmy na kompromis, tzn. część dań miała być islandzka a część polska. Ten element wypadł dobrze, poza tym, że okazało się, iż zostało zbyt dużo jedzenia. To doświadczenie pokazało nam, iż lepiej nie mieszać tradycji świątecznych na siłę, lecz w międzynarodowej rodzinie lepiej wypracować sobie swoją tradycje. Więc w ciągu jedenastu lat małżeństwa na naszym stole wigilijnym przeważnie główną potrawą był karczek wieprzowy, choć i dominowały inne potrawy, tj. indyk. Z polskich tradycji przyjął się u mnie w rodzinie zwyczaj dzielenia się opłatkiem oraz na deser podczas Świąt staramy się skosztować makowca. Pozostałe potrawy kosztujemy na uroczystości świątecznej organizowanej przez tutejszą Polonię.  

Na koniec chciałbym również dodać, iż nie obyłoby się w mojej rodzinie bez obchodzenia Dnia Mikołaja, gdyż które dziecko chciałoby zrezygnować z dodatkowych prezentów. Więc moje dzieci są zadowolone z faktu, iż dostają prezenty 6 grudnia, później mniejsze prezenty każdego dnia od 12 grudnia do Wigilii (wedle islandzkiej tradycji) oraz główne prezenty na gwiazdkę. Nie muszę dodawać, iż 6 grudnia zazdroszczą moim dzieciom ich rówieśnicy, iż najwyraźniej podwójna kultura popłaca.  

Dziękujemy Panu za wywiad i życzymy radosnych i rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia!

Wywiad przeprowadziła Adriana Bednarczyk.

Udostępnij ten artykuł