Mieszkańcy Vestmannaeyjar mogą być z nich dumni. To właśnie tam pięciu chłopaków zakochanych w rockowych brzmieniach zdecydowało się założyć zespół. W 2003 roku powstał Hoffman, który potrząsnął workiem napakowanym dźwiękami alternatywnego rocka i wziął sobie z niego to, co najciekawsze, nowatorskie, najlepsze.
Grupa pewnie nie spodziewała się tak dużego zainteresowania, z jakim się spotkała. Hoffman nie zainwestował w dobrą reklamę, nie podpisał kontraktu z żadną ważną wytwórnią płytową. Wszystko, co osiągnęli to zasługa muzyki jaką tworzą. A jest ona niewątpliwie interesująca.
Na Hoffman trafiłam zupełnie przypadkowo. Szukając ciekawych brzmień rockowej sceny alternatywnej od razu zwróciłam uwagę na okładkę płyty „Your secrets are safe with us”. Przyciągająca, niedbała czcionka, całość jakby pokolorowana przez kilkulatka. Intrygujący tytuł wydawnictwa zmusił mnie do sprawdzenia, czy chłopcy naprawdę są godni zaufania. Od razu powitali mnie świetnym, refleksyjnym „We are numb”. Pomyślałam – „kolejnymi utworami nie mogą tego zepsuć”. Nie rozczarowałam się. Z piosenki na piosenkę było jeszcze lepiej. Zauroczył mnie Ólafur – wokalista grupy, obdarzony miłym dla ucha głosem, przywołującym na myśl dobrą angielską szkołę rocka. Zakochałam się w Bjarkim, Viggó, Jónie i Aronie, którzy grają niczym Kasabian, a chwilami nawet lepiej. Coś mi się wydaje, że album Brytyjczyków „Empire” wyślę na wakacje, a jego miejsce w odtwarzaczu zajmie właśnie Hoffman.
„Idle Hope” to numer dwa na „Your secrets are safe with us” i jeden z najlepszych dowodów na to, że nowoczesny alternatywny rock na Islandii ma się dobrze. Z resztą sprawdźcie.
SŁUCHAMY ISLANDII: Hoffman
Udostępnij ten artykuł