Niezwykły Stefán Máni

Dodane przez: INP Czas czytania: 9 min.

Ma za sobą próby samobójcze, czci diabła a swoje książki pisze…nago. Poza tymi drobnymi szczegółami Stefán Máni, autor powieści Statek, prowadzi normalne życie. Wychowuje dwójkę dzieci, kocha góry i wycieczki rowerowe.

- REKLAMA -
Ad image

Zadebiutował Pan powieścią Dyrnar á Svörtufjöllum, którą wydał Pan na własny koszt. Czy może Pan opowiedzieć więcej o okolicznościach powstania tej książki?

Mój pierwszy wiersz zamienił się w pierwsze opowiadanie. A później, pewnego dnia, kiedy byłem w górach i chodziłem po śniegu, przyszedł mi do głowy pewien pomysł, to było jak uderzenie pioruna. Ten pomysł dał początek mojej pierwszej książce, którą sam wydrukowałem. Potem spakowałem swoje najpotrzebniejsze rzeczy i stara Ładą przeprowadziłem się do Reykjavíku, gdzie w kawiarniach, barach i innych miejscach publicznych sprzedawałem swoja książkę. To cała historia…

W jednym z wywiadów powiedział Pan, że dziś jest optymistą i pozytywnie patrzy na świat, ale kiedyś było inaczej. Myślał Pan nawet o samobójstwie.

Pracowałem w fabryce ryb na obrzeżach miasta i straciłem tę pracę. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Wszyscy moi przyjaciele mieli już swoje życie a ja nie miałem nawet dziewczyny, w dodatku straciłem pracę. Działo się to podczas jednej z tych zim, kiedy przez całą dobę nic nie widać i nie czuć poza mrozem i ciemnością. Byłem załamany, myślałem o tym żeby się zabić. I nagle, w tej ciemności, która wypełniła także mój umysł pojawiła się cieniutka nić, nić której się mocno chwyciłem. Ta sama nić utkała słowa, które przyszły do mnie znikąd. I z tych słów powstał mój pierwszy wiersz….

Czy na któregoś ze swoich bohaterów przeniósł Pan swoje życiowe doświadczenia?

Tak naprawdę wszystko, co robię zostało przetrawione i przetworzone przez mój umysł, moją duszę a nawet moje ciało. Myślę, że w Statku każdy z bohaterów w pewnym stopniu zawiera cząstkę mnie; jestem alkoholikiem i czcicielem diabła, potrafię być agresywny, często czuję się samotny i codziennie myślę o śmierci, ale na swój sposób jestem szczęśliwy!

Napisał Pan dziewięć książek. Czy do którejś z nich ma Pan szczególny sentyment?

Ulubioną książką mojego autorstwa jest Hotel Kalifornia, która opiera się na faktach zaczerpniętych z mojego życia, jako młodego chłopaka pochodzącego ze wsi; Black curse, która opowiada o powstaniu i nie-upadku islandzkich grup przestępczych oraz Statek, którą już znasz…

Niedawno przy okazji Międzynarodowego Festiwalu we Wrocławiu odwiedził Pan Polskę. Jak wspomina Pan pobyt w naszym kraju i co Pan sądzi o polskich czytelnikach?

Wizytę w Polsce wspominam bardzo miło. Wrocław to piękne miasto tak jak i Warszawa. Mam w Polsce kilku znajomych, z którymi stale utrzymuję kontakt (Pozdrawiam Kraków!). Pokochałem także wasze jedzenie, ludzi i spotkania z moimi czytelnikami – jesteście wspaniali!. Odniosłem wrażenie, że polscy czytelnicy podobnie jak ja mają głęboką duszę i lubią czarny humor.

Statek często określany jest, jako kryminał. Czy zgadza się Pan z tym?

Nie obchodzi mnie czy Statek uważany jest za thriller, horror czy kryminał. Jest to książka o życiu, śmierci i o wszystkim, bo życie to nieustanna walka pomiędzy dobrem a złem. Jednak zło nie zawsze wygrywa i śmierć nie zawsze oznacza koniec a życie nie zawsze jest lepsze od śmierci, ale masz jedno życie więc przeżyj je do cholery!

W Statku napisał Pan: „To, co na wieki śpi, nie jest martwe”. Widać tu wpływ H.P. Lovecraft’a, który napisał: „Nie jest umarłym ten, który może spoczywać wiekami”. Ponadto w Pana powieści można odczuć mroczny wpływ Edgara Allana Poe’go –  zło, zbrodnia, ciemna strona ludzkiej natury. Te cechy można przypisać jednemu z Pana bohaterów Jonas’owi – mordercy swojej żony. Natomiast akcja powieści rozgrywa się na morzu a sami bohaterowie muszą zmierzyć się z szalejącym żywiołem i własnymi charakterami. To znów sugeruje twórczość Josepha Conrada. Jacy pisarze i jakie książki były dla Pana inspiracją?

Największy wpływ na Statek wywarła po prostu rzeczywistość oraz książki Stephena Kinga, Poe’go i Lovercraft’a (w szczególności W górach szaleństwa) i filmy takie jak   „Obcy” i „Coś”. Natomiast morderstwo żony i Demon oparte jest na prawdziwych zdarzeniach jakie miały miejsce w Islandii. Duży wpływ na książkę miał też sam Stefán Máni, bo przecież to wszystko pochodzi z mojej głowy i to ja jestem szaleńcem i złem w jednej osobie, czyż nie?

Żeby nadać większego realizmu w powieści Statek spędził Pan tydzień na morzu. Jak wspomina Pan ten czas?

To była dla mnie prawdziwa szkoła życia. Rejs odbył się zimą, było mroźno, wietrznie i daleko do brzegu. Nauczyłem się jak to jest żyć na statku, poznałem załogę i poczułem jak to jest żyć na oceanie. Niektóre historie i monologi członków załogi zostały żywcem przeniesione na karty mojej powieści.

Statek płynie w takt muzyki The Doors. Czemu akurat The Doors?

To klasyka, ich muzyka jest mityczna, poetycka i po prostu dobra.  Jim Morrisom to osobowość, którą musiałem zaprosić na pokład!

Pochodzi Pan z portu Reykjavik, najdalej na północ wysuniętej stolicy świata. Tam, gdzie urodził się laureat literackiej Nagrody Nobla, Halldór Kiljan Laxness, uważany za najwybitniejszego pisarza islandzkiego XX wieku. Islandia, mając tak niewielu mieszkańców, nie może być znana, jako kolebka literatów. Czy może Pan opowiedzieć Czytelnikom więcej o literaturze islandzkiej i jej pisarzach? Czy Islandczycy lubią czytać?

Nie skłamię, jeśli powiem, że Islandczycy to czytelnicy wspaniali. W naszym kraju pisarze są lubiani i popularni a ich książki sprzedają się bardzo dobrze. Uwielbiamy pisać i czytać książki, ale czasami zbyt dużo ludzi chce pisać a rynek jest zbyt mały aby pomieścić wszystkich pisarzy. Warto jest być pomysłowym i czymś się wyróżnić, to zawsze w Islandii zostanie dostrzeżone.

Niedawno w Polsce nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej wydano kryminał Kobiety (Konur) islandzkiego pisarza Steinar’a Bragi’ego. Książka ukazała się w czasie, kiedy Islandia ogłosiła bankructwo i wywołała duże poruszenie. Zna Pan tę książkę? A przy okazji, jaki jest Pana stosunek do świata polityki?
Steinar Bragi jest złym wampirem. Poluje na owce, wypija ich krew i kolekcjonuje ich gałki oczne. Został nawet za to aresztowany. Jego książki mają ogromną moc, ale lepiej z nim nie rozmawiaj. Politycy sprawiają, że chce mi się wymiotować.

Bragi ukazuje również problemy nękające islandzkie społeczeństwo – alkoholizm, przedmiotowe traktowanie kobiet oraz przemoc wobec nich. W Statku także ociera się Pan o podobne problemy, czy zatem Statek można odczytać, jako Pana komentarz do islandzkiej rzeczywistości?

Z pewnością Statek jest swego rodzaju podświadomym komentarzem, który próbuje zwrócić uwagę czytelnika na problemy społeczeństwa islandzkiego, ale pisząc książkę nie miałem tego na myśli bo nie o tym jest ta książka. Ja jestem moimi książkami a moje książki to coś więcej niż tylko ja.

Czy może Pan opowiedzieć Polskim czytelnikom coś więcej o sobie, o swoim życiu prywatnym? Jak spędza Pan wolny czas?

Kiedy nie piszę myślę o pisaniu, wtedy dużo czytam, pływam, jeżdżę na rowerze, spotykam się z ludźmi. Mieszkam sam i mam dwójkę dzieci. Jestem samotnikiem, ale lubię przebywać w towarzystwie ludzi. Mieszkam w mieście, ale kocham góry. Mam starą maszynę do pisania, którą trzymam pod laptopem i nóż myśliwski obok komputera. Kiedyś pisałem na tej starej maszynie i filetowałem ryby tym nożem; takie dziwactwa pisarza. Aha, zapomniałbym, mam maskę z prawdziwej ludzkiej skóry i kiedy piszę siadam obok niej,  rozbieram się do naga, pokrywam krwią i  zapalam czarne świece albo siedzę w ciemnościach…:)

Stefán Máni o swoich książkach i o sobie samym opowiadał w wywiadzie, którego udzielił dla Portalu Literackiego Czytadełko.

Z autorem rozmawiała Magda Zaporowska, wywiad tłumaczyła Alicja Mikołap-Szemplińska.

 

Udostępnij ten artykuł