6 października na Islandii, w kinie Bíó Paradís, odbyła się islandzka premiera filmu Wolka, a 15 października film wszedł do repertuaru islandzkich kin. Reżyserem produkcji jest zmarły przed premierą swojego ostatniego dzieła, Árni Ólafur Ásgeirsson. Na premierę do Islandii przyjechała aktorka grająca główną rolę, Olga Bołądź. Iceland News Polska miało możliwość porozmawiania z Olgą po premierze. Zapraszamy na krótki wywiad. Uwaga, wywiad zdradza w pewnym stopniu fabułę filmu.
Iceland News Polska: Miłym doświadczeniem było zobaczyć polsko-islandzką produkcję, prawie w całości w polskiej obsadzie, w 95% kręconą na Islandii i w większości w języku polskim. Myślę, że dla Polaków mieszkających tutaj to szczególnie niesamowite doświadczenie. Znany język, znane widoki i do tego akcja osadzona wśród islandzkiej Polonii.
Historia dla mnie jest niedokończona, też masz takie poczucie?
Olga Bołądź: Taki był zamysł reżysera. Przeważnie tak się dzieje, że film zostaje zawieszony, żeby widz mógł się zastanawiać. Bohaterka, Anka, stała się dla mnie pod koniec w pełni człowiekiem. Uratowała własne dziecko, poświęcając siebie, bo zobaczyła, że przy niej stałoby się potworem, dlatego odchodzi.
INP: Jak Ci się pracowało na Islandii? Było to dla Ciebie nowe doświadczenie w porównaniu z pracą w Polsce?
Olga: Ten film był skromny. Robiony troszkę po spartańsku. Mieliśmy ciężkie warunki pogodowe i kręciliśmy to non stop, bez przerw. Jedyną przerwę mieliśmy, gdy się rozchorowałam. Wiedziałam, że albo nakręcimy ten film teraz tak jak jest, albo będziemy znowu czekać i go nigdy nie nakręcimy. Ja z Árnim pracowałam nad tym filmem 4 lata, a on od momentu pomysłu, jak opowiada jego żona, aż 9 lat. Żeby ten film powstał, zaciskaliśmy momentami zęby. Ja grałam w samej bluzie i zawsze mi było zimno. Poza planem zakładałam kurtkę, ale pogoda na Islandii i warunki pracy były ciężkie. Grałam w każdej scenie, codziennie przez 12 godzin. Raz się rozchorowałam i musieliśmy przerwać zdjęcia. Było ciężko, ale to jest taki zawód, że zawsze jest ciężko.
Kocham ten film i nieważne, jaki by wyszedł, a na szczęście wyszedł dobry, to mam związane z nim same dobre wspomnienia. Robił go Árni. Pracując ze sobą zaprzyjaźniliśmy się i ten film jest dla mnie po prostu ważny.
INP: Bardzo ciepło go wspominasz. Jak Ci się z nim pracowało?
Olga: Cudownie. To jeden z moich ukochanych reżyserów. Bardzo żałuję, że tak szybko odszedł, ale cieszę się, że mógł ten film zmontować i skończyć. To jednak nigdy nie jest pocieszenie. Árni zostawił kochającą żonę i nastoletniego syna. To był super człowiek. Islandia za nim płacze. Z kimkolwiek tutaj nie rozmawiam to mówią, że Árni był ważnym islandzkim reżyserem i dobrym człowiekiem. Tak samo w Polsce był znany w branży filmowej i wszyscy bardzo ciepło go wspominają. Wszyscy jesteśmy w szoku, bo mimo choroby, zmarł tak nagle.
INP: Jakie dostrzegasz różnice kulturowe w pracy?
Olga: Pracowaliśmy ekipą polską i islandzką. Miałam wrażenie, że Islandczycy są przystosowani i przyzwyczajeni do panujących warunków. Oni mogą pracować w takich warunkach, bo to są ich naturalne warunki. Każda z ekip dostała jednak niezły wycisk tempem pracy, bo w ogóle nie mieliśmy wolnego. Bardzo się zgraliśmy i polubiliśmy. Polacy i Islandczycy potrafią pracować do ostatnich sił, a potem jeszcze mieć siłę na rozrywkę. Tak właśnie było. Na premierze spotkałam część islandzkiej ekipy i rozmawiamy ze sobą jakby nie minął ten rok. Bardzo się zżyliśmy i mamy kontakt do tej pory.
INP: Spotkałaś wielu Polaków podczas pracy na planie? Język angielski był w ogóle Ci potrzebny przy realizacji?
Olga: Tak, Polaków spotkałam bardzo dużo. Na planie przez szacunek do Islandczyków, żeby nie mówić tylko po polsku, rozmawialiśmy dużo po angielsku. Teraz jednak przyleciałam i już Pani na lotnisku sprawdzająca mi paszport mówi: „Dzień dobry Pani Olgo”. Tak się zaczęło i tak przez cały wyjazd. Mój tata, który nie mówi słowa po angielsku, nie czuł się tutaj źle.
INP: Czy chciałaś albo musiałaś zapoznać się z islandzkim, aby zrozumieć islandzkie kwestie w filmie?
Olga: Nie. Po pierwsze to było improwizowane. Po drugie moja bohaterka nie znała islandzkiego ani angielskiego, więc tym bardziej nie chciałam mieć takiej wiedzy. Moja bohaterka siedziała w więzieniu, więc bardziej się skupiłam na tym, kim ona jest i skąd pochodzi i np. oglądałam filmy dokumentalne o więzieniu. Ona nie wiedziała dokąd jedzie, nie wiedziała pewnie nawet, jak wygląda flaga Islandii. Szłam więc za moją postacią. Jakbym grała Polkę mieszkającą na Islandii, to bym uczyła się islandzkiego, ale tak nie było mi to do niczego potrzebne.
INP: Dla wielu Polaków Islandia stała się nowym domem, czy Ty też potrafiłabyś się tu odnaleźć na dłużej?
Olga: Tak. Bardzo mi się podoba Islandia. Bardzo lubię spokój, który tutaj jest, i z radością wróciliśmy tu całą rodziną. Rok temu podczas pracy na planie przyjechał też do mnie mój chłopak i mój syn, chciałam tu wrócić na spokojnie bez pracy. Ja kocham pustkę. Islandia ma pełno takich przestrzeni, gdzie nie ma ludzi i to najbardziej mi odpowiada i jest mi to potrzebne. Ponadto ten luz, tutaj się naprawdę spokojnie żyje. W Warszawie jest jeden wielki pęd i stres, a jak wyjeżdżasz, to czujesz jak może być normalnie.
Ja się nie dziwię, że ludzie wyjeżdżają z Polski, szczególnie teraz gdy mówią Ci, jak masz żyć, co myśleć, co robić. Ja jestem już w takim momencie mojego życia, że nie mogłabym być emigrantką, chyba że chciałabym przerwać moje życie i zacząć na nowo. Dla wielu ludzi wyjazd z Polski jest jedyną opcją i nie dziwię się, że ludzie wyjeżdżają. Jeżeli masz inne poglądy, inaczej patrzysz na świat, albo jeżeli po prostu chcesz godnie zarabiać, to wyjeżdżasz. Mam wrażenie, że Polska jest takim miejscem, gdzie musisz cały czas walczyć, trzeba sobie radzić i być twardym, a przyjeżdżasz na Islandię i się okazuje, że nie musisz. Tutaj można żyć w spokoju i kulturze. Nie trzeba się tak zmagać z tym życiem. Mam wrażenie, że my w Polsce cały czas się zmagamy, a to z polityką, a to z podziałami, inflacją. A tutaj przyjeżdżasz, pracujesz, żyjesz. Ja w Polsce żyję w ogromnym pośpiechu i to jest bardzo stresujące.
INP: Porównując dalej te dwa kraje, Islandczycy są bardzo otwarci i tolerancyjni w wielu kwestiach. Jak myślisz, co musiałoby się stać w Polsce, byśmy mogli doświadczyć takich zmian.
Olga: Nie wiem, czy w Polsce jest możliwa zmiana. Jesteśmy bardzo podzielonym narodem i nie wiem, czy coś oprócz kryzysu zewnętrznego jest w stanie nas zjednoczyć. Sami potrafimy się bardzo ze sobą kłócić. Antagonizujemy bardzo.
INP: Olgo, bardzo dziękujemy Ci za rozmowę. Wiemy, że jesteś już zmęczona późną porą i dzisiejszym dniem, więc tym bardziej dziękujemy za poświęcony czas. Wspaniale było Cię spotkać i porozmawiać. Dziękujemy i mamy nadzieję do zobaczenia.
Olga: Dziękuję.
Z ramienia Iceland News Polska z Olgą Bołądź
spotkała się Aleksandra Boniecka i Olga Knasiak.