Mamy piłkarzy w Anglii, mamy w Niemczech. Grają w Rumunii i na Malediwach. I na Islandii. Tomasz Łuba, zawodnik UMF Víkingur Ólafsvík, opowiada nam jak doszło do jego przenosin na wyspę ognia i lodu.
Ada: Dlaczego właśnie Islandia stała się kolejnym przystankiem w Pana życiu i karierze sportowej?
Tomasz Łuba: To była dość spontaniczna decyzja. Grałem w klubie (ŁKS Łomża – przyp. red.), który borykał się z problemami finansowymi i często nie płacił pensji na czas. To bardzo mnie denerwowało i utrudniało życie. Nie mogłem planować pewnych rzeczy z wyprzedzeniem i powiem szczerze, że w tamtym momencie zwątpiłem w sens uprawiania tego sportu. Pewnego dnia przyjaciel zaproponował mi wyjazd właśnie na Islandię, gdzie czekała na mnie niezła praca. Po tej decyzji spadła na mnie fala krytyki ze strony mojego klubu, ale nie chciałem już walczyć i kłócić się z prezesami o odzyskanie zaległych pieniędzy, więc wyjechałem. Jednak po kilku tygodniach pracy dotarło do mnie, że to nie jest to, czego chcę. Znalazłem klub na Islandii i wróciłem do piłki.
Ada: Czy rozpoczynając przygodę z Islandią napotkał Pan na swojej drodze jakieś trudności, np. z aklimatyzacją w drużynie, językiem?
Tomasz Łuba: Gra w piłkę na Islandii jest naprawdę dużą przyjemnością, mimo trudnych warunków atmosferycznych. Jest tu trochę inne podejście ludzi, do piłki nożnej, aniżeli u nas w ojczyźnie, mniej fanatyczne. Ludzie są bardziej życzliwi i pomocni. Gram tu 3 lata i nigdy nie spotkała mnie żadna niemiła sytuacja ze strony kolegów z drużyny, czy kibiców. Myślę nawet, że jestem tu bardziej lubiany i szanowany niż miało to miejsce w Polsce. Język także nigdy nie był problemem, ponieważ porozumiewamy się po angielsku.
Ada: A więc różnica między grą w Polsce a na Islandii jest zauważalna. Mógłby powiedzieć Pan coś więcej?
Tomasz Łuba: Futbol w Polsce jest profesjonalny. Tutaj jest pół-profesjonalny. Większość piłkarzy oprócz piłki musi jeszcze pracować. Na pewno piłka nożna w Polsce stoi na wyższym poziomie, tempo gry jest szybsze, a zespoły lepiej poukładane taktycznie. Jednak piłka islandzka rozwija się i z każdym rokiem wygląda to coraz lepiej.
Ada: Jaki aspekt islandzkiego futbolu przydałby się u nas w Polsce, a co charakterystycznego dla polskiej piłki zaproponowałby Pan Islandczykom?
Tomasz Łuba: Na pewno jest kilka rzeczy, które przydałyby się w Polsce. Pierwsza z nich to ciężka praca na treningach i zaangażowanie. Nigdy nie miałem tak ciężkich treningów jak tutaj. Po drugie, charakter. Islandczyk nigdy nie rezygnuje na boisku, nie poddaje się, gra do końca, nawet mimo niekorzystnego wyniku. W Polsce piłkarze często odpuszczą, kiedy coś nie układa się po ich myśli. Jeśli chodzi o to, co przeniósłbym z Polski tutaj, to więcej profesjonalizmu w klubach i lepszą opiekę medyczną dla zawodników.
Ada: Jakie cele wyznaczył sobie Pan w swojej karierze?
Tomasz Łuba: Chciałbym trafić do dobrego klubu, w którym wszystko poukładane jest od A do Z, czyli do klubu, który ma solidne podstawy finansowe. To jest mój cel na najbliższe lata.
Ada: Co robi Pan na Islandii oprócz grania w piłkę nożną?
Tomasz Łuba: Jak wspomniałem wcześniej, na Islandii grę w piłkę nożną trzeba łączyć z pracą. Ja robię podobnie. Pracuje 4 godziny dziennie, a po pracy spędzam czas z rodziną. Mam wspaniałą żonę i kochanego synka, który niedługo kończy 2 latka. Następnie znajduję czas na trening, który odbywa się między 18:00 a 21:00. Tak wygląda mój dzień.
Ada: Za czym tęskni Polak mieszkający na Islandii?
Tomasz Łuba: Tęsknie za rodziną i przyjaciółmi. Poza tym bardzo brakuje mi polskiego lata.
Polak na islandzkim boisku
Udostępnij ten artykuł