Po sobotnich doniesieniach wszyscy z zapartym tchem obserwowali akcję ratowania 70 grindwali, które z nieznanych przyczyn wpłynęły m.in. do portu rybackiego w Rif, w Snæfellsnes. Niestety nie wszystkie zwierzęta udało się uratować. Zdecydowano o uboju jednostek, dla których nie było już ratunku. Możliwe, że właśnie w tym momencie rozpoczął się dramat zwierząt, które zostały poćwiartowane za życia.
O zaistnieniu tej dramatycznej sytuacji zaalarmowały władze lokalne oraz Sigurborg Daðadóttir, główny lekarz weterynarii na Islandii.
– Na podstawie zdjęć i filmów, które dotarły do mojego biura, stwierdzam, że wiele wielorybów jeszcze długo wykazywało oznaki życia, mimo czasu spędzonego poza wodą – powiedziała Sigurborg Daðadóttir. – To nastręcza pytanie, a nawet wymaga śledztwa, czy aby na pewno wszystkie zwierzęta były martwe, gdy rozpoczęła się rozbiórka mięsa.
Według islandzkiego prawa w przypadku wielorybów, które giną na plażach, a nie ma już jakichkolwiek szans na ich ratunek, należy zdarzenie zgłosić na policję oraz do władz weterynaryjnych w celu ustalenia śmierci zwierzęcia. Po ocenie sytuacji możliwy jest ubój zwierzęcia. Wygląda na to, że osoby, które zdecydowały o sobotnim uboju nie były świadome, jakie kroki należało poczynić, co rodzi dramatyczną opcję rozdzielania mięsa zwierząt jeszcze za ich życia.
W odróżnieniu od Islandii, weterynarze na Wyspach Owczych odradzają spożycie grindwali ze względu na wysoki poziom rtęci w ich mięsie. Obecność rtęci w pokarmie ludzkim może doprowadzić do poważnych problemów zdrowotnych, w tym do uszkodzenia mózgu.
Nie wiadomo jeszcze, jak zakończy się sprawa, czy naruszono prawo, a co najważniejsze, czy ubój zagubionych na plaży wielorybów, który nie jest niczym nowym w Islandii, nie zamienił się tym razem w okrutną rzeź.