Rząd Islandii wyasygnował 64 mln ISK na egzekwowanie obowiązujących przepisów dotyczących wynajmu zakwaterowania za pośrednictwem platform, takich jak Airbnb. Minister turystyki Islandii, Þórdís Kolbrún Reykfjörð Gylfadóttir, powiedziała dziennikarzom, że choć wolałaby ograniczyć regulacje do minimum, to jednak „bardzo dużo ludzi nie przestrzega zasad”.
Według informacji od Fréttablaðið portal Airbnb generuje w Islandii znaczne przychody. Ma on 30% udziału w rynku noclegowym i przyniósł osobom wynajmującym swoje nieruchomości 19,4 mld ISK.
Pojawiają się jednak coraz większe obawy, że nie wszyscy przestrzegają prawa w odniesieniu do tego rodzaju usług. Ma to szkodliwy wpływ na rynek wynajmu mieszkań oraz zmniejsza dochody państwa o miliony.
„Zakładamy, że gdy przepisy dotyczące wynajmu noclegów staną się bardziej znane, zachęci to osoby prywatne, aby zarejestrowały swoje nieruchomości” – powiedziała dziennikarzom Þordís. „Łatwiej będzie się również zająć tymi nieruchomościami, które powinny być faktycznie zarejestrowane jako firmy”.
Według danych Funduszu Finansowania Mieszkalnictwa (HFF) część ofert Airbnb udostępnianych na okres dłuższy niż 90 dni, nie jest rejestrowanych jako miejsce prowadzenia działalności, co jest niezgodne z przepisami. Co najmniej 1400 mieszkań Airbnb nie jest poprawnie zarejestrowanych.
Zgodnie z prawem każdy może oferować swój dom lub pokój w serwisie Airbnb przez okres do 90 dni bez konieczności zarejestrowania go jako miejsca prowadzenia działalności. Przepis ten został wprowadzony w życie z powodu zwiększonej presji na rynek mieszkaniowy, na którą narzekają nawet gospodarze z serwisu Airbnb, w nadziei, że uwolni to dostępną przestrzeń mieszkaniową.
Większość długoterminowych ofert wynajmu nie jest oficjalnie rejestrowana, ale należy wspomnieć, że miasto Reykjavík założyło specjalną komisję ds. Airbnb, której zadaniem jest zlikwidowanie nielegalnego wynajmu. Wciąż jeszcze nie wiadomo, jaki będzie efekt działania tej komisji.
Grupa GMT/Monika Szewczuk