Policja nadal prowadzi śledztwo w sprawie przemytu narkotyków i prania pieniędzy, w którym podejrzanymi są między innymi Polacy, w tym właściciel sklepu Euro Market. Margeir Sveinsson oficer z centralnego biura śledczego policji w Reykjaviku wskazuje, że dochodzenie obejmuje również oszustwa, naruszenia przepisów dotyczących posiadania broni oraz produkcji narkotyków.
„Bardzo trudno jest obecnie określić liczbę podejrzanych osób, ale jest ich około 15” dodał Margeir.
Niektórzy podejrzani odwołali się od decyzji prokuratora. Sveinsson dodał, że obecnie głównym przedmiotem śledztwa jest przede wszystkim pranie pieniędzy i oszustwa, a dochodzenie prowadzone jest we współpracy z zagranicznymi organami policji.
Steinbergur Finnbogason obrońca jednego z podejrzanych, właściciela supermarketu, który z powodu śledztwa najdłużej był przetrzymywany w areszcie, powiedział, że sprawa obecnie ma znacznie mniejszy rozmach niż to było na początku.
W rozmowie z dziennikarzami zwrócił on uwagę na to, że podczas przeszukania mieszkań należących do właściciela supermarketu, do których doszło w Polsce i w Islandii w grudniu ubiegłego roku, nie znaleziono żadnych narkotyków. Natomiast śledztwo, które prowadzi policja dotyczy przemytu narkotyków na dużą skalę.
W nakazie sądowym wydanym 18 stycznia, jest mowa m.in o tym, że mężczyzna jest podejrzany o branie udziału w przemycie narkotyków z Polski na Islandię i do Wielkiej Brytanii. Mowa jest o przemycie „nie mniej niż 8 kilogramów amfetaminy w postaci proszku i nie mniej niż 26 litrów w postaci płynnej, a także udziału w przemycie 1000 tabletek ecstasy”.
Jednak kiedy spytano o to oficera biura śledczego, nie był on w stanie podać informacji na temat ilości narkotyków.
Steinbergur zwraca również uwagę, że sklepy należące do podejrzanego, które zostały dokładnie sprawdzone przez policję pod zarzutem rozległego prania pieniędzy, cały czas funkcjonują bez zarzutu.
„Sklepy miały obrót w wysokości 480 milionów w 2016 roku i ich działalność jest cały czas utrzymywana na takim samym poziomie i nie ma żadnych zmian przed i po kontrolach policji” dodał.
Jednak w ramach prowadzonego śledztwa policja skontaktowała się z firmą świadczącą usługi płatnicze i poinformowała o prowadzonym dochodzeniu, w wyniku czego firma wycofała się ze współpracy i zerwała umowy dotyczące wynajmu czytników kart, a to miało doprowadzić do zamknięcia sklepów.
W ostatniej chwili sprawą zajął się adwokat, który poinformował przedstawicieli firmy o tym, że śledztwo w sprawie Euro Marketu nie jest już prowadzone, dlatego udało się na nowo przedłużyć umowę i sklepy mogły i mogą działać bez zmian.
Adwokat twierdzi, że policja przedstawiła fałszywe informacje mówiąc o aktywach podejrzanego wycenionych na około 200 mln koron. Po dokładnym zbadaniu sprawy Steinbergur ujawnił, że posiadane przez właściciela sklepu aktywa nie przekraczają w rzeczywistości 30 mln koron. Lokale, które należą do podejrzanego są obciążone kredytami hipotecznymi w wysokości około 170 mln koron.
Dodał on również, że postępowanie policji w tej sprawie było bardzo nieprofesjonalne. W rozmowie z dziennikarzami mówił o tym, że prowadzący śledztwo policjanci wielokrotnie łamali przepisy i podejmowali się bezprawnych działań.
Jako jedno z takich działań Steinbergur podaje akcję przeszukania mieszkania podejrzanego w Islandii, gdzie ten mieszkał ze swoją żoną i córką. Brali w niej udział islandzcy policjanci i reprezentant polskich władz. Wówczas ktoś nagrał telefonem akcję łamiąc tym samym islandzkie prawo i przesłał to nagranie do polskich mediów, które opublikowały i publicznie ogłosiły zatrzymanie podejrzanego Polaka.
Adwokat zwraca także uwagę na to, że policja wielokrotnie naruszała obowiązujące przepisy dotyczące tymczasowego ograniczenia wolności i zasady proporcjonalności. Po miesiącu zatrzymania sąd nie przedłużył aresztu jednak ograniczył swobody podejrzanego. Następnie pomijając orzeczenie sądowe, policja nakazała podejrzanemu zgłaszanie się dwa razy dziennie na posterunku policji w Reykjaviku. Adwokat odwołał się od tej decyzji i sąd orzekł, że jest to łamanie zasady proporcjonalności. Jednak policja ponownie wydała nakaz, aby podejrzany stawiał się na posterunku w Kópavogur, raz dziennie. Po raz kolejny sprawa trafiła do sądu i wówczas nakaz policji został uchylony.
„Rodzi się pytanie dlaczego policja postępuje w ten sposób, czy jest to spowodowane bezpodstawnymi i obalonymi oświadczeniami w stosunku do podejrzanego czy z powodu narodowości tej osoby. Oba powody mają bardzo zły wpływ na wizerunek i reputację policji” powiedział Steinbergur, w rozmowie z dziennikarzami visir.is.