Jak informuje Morgunblaðið, wygląda na to, że pandemia COVID-19 nadal będzie miała negatywny wpływ na branżę turystyczną w Islandii, co sprawi, że nadchodząca zima będzie trudna.
Jóhannes Þór Skúlason, dyrektor zarządzający SAF, Islandzkiego Stowarzyszenia Branży Turystycznej, twierdzi, że w tym roku zagranicznych turystów w Islandii będzie znacznie mniej, niż wskazywały prognozy.
Na początku lata działy analiz islandzkich banków przewidywały, że liczba zagranicznych turystów odwiedzających Islandię w tym roku wyniesie od 600 do 800 tysięcy. Pod koniec sierpnia Islandzki Urząd Turystyki oszacował tę liczbę na 890 tysięcy. Według Jóhannesa całkowita liczba zagranicznych turystów będzie jednak bliższa 600 tys. osób.
Ze względu na niepewność, która towarzyszy pandemii, trudno jest oszacować zapotrzebowanie na siłę roboczą w sektorze turystycznym tej zimy.
„Przewidujemy, że pewne grupy turystów, które do tej pory przylatywały na wyspę, tej zimy będą ją rzadko odwiedzać” – stwierdza. Są to między innymi turyści z Wielkiej Brytanii, którzy często przyjeżdżali jesienią i wiosną, a także turyści z Azji, którzy przyjeżdżali tu w okresie Bożego Narodzenia i Nowego Roku.
„Oczywiste jest, że kiedy te grupy będą raczej ograniczone, rynek amerykański staje się najważniejszy” – zaznacza.
W sierpniu amerykańskie Centrum Kontroli Chorób (CDC) umieściło Islandię na liście krajów o najwyższym poziomie zagrożenia COVID-19, odradzając ludziom podróżowanie tutaj. Ta decyzja, jak twierdzi Jóhannes, miała zauważalny wpływ na islandzką branżę turystyczną.
„Nie miało to większego wpływu na wycieczki, które zostały zarezerwowane przed podjęciem decyzji, ale zauważalnie wpłynęło na popyt w następstwie tej decyzji, szczególnie teraz we wrześniu”.
„Przewidujemy zamknięcie znacznej liczby przedsiębiorstw [z branży turystycznej] tej zimy, na przykład na wsiach” – przewiduje. „Najwyraźniej będzie to bardzo ciężka zima”.