W tym roku w dwóch stawach rybnych w regionie Dýrafjörður padło już w sumie od 1,5 do 2 tysięcy ton łososia. W stawach Arctic Fish znajduje się od 15 do 20 procent biomasy, czyli około 10 tysięcy ton ryb. Firma wydała w weekend ostrzeżenie o niedostatecznych zyskach, stwierdzając, że to problemy biologiczne spowodowały śmierć ryb. Sytuacja będzie miała wpływ na wyniki spółki w pierwszym kwartale roku, ale jak wpłynie na cały rok operacyjny, będzie bardziej widoczne pod koniec lutego.
„To byłby znaczący dochód. To była ryba, która osiągnęła rozmiary rzeźne. Wszystkie koszty zostały opłacone, pozostała tylko kwestia zebrania tych dochodów” – mówi Daníel Jakobsson w wywiadzie dla Morgunblaðið, który pracuje dla Arctic Fish.
Właścicielem firmy jest norweska grupa zajmująca się hodowlą łososia Norwegian Royal Salmon ASA, która jest szóstą co do wielkości firmą zajmującą się hodowlą łososia na świecie, posiadającą licencje na produkcję 24 tys. ton łososia w Islandii. Arctic Fish wyprodukowała drugą co do wielkości ilość łososia w Islandii w zeszłym roku, około 23 400 ton.
W komunikacie opublikowanym pod koniec stycznia podano, że ubój ryb został przyspieszony, aby zminimalizować straty, ale nie poszło to zgodnie z planem. Straty są znacznie wyższe niż oczekiwano.
Według Daniela śmierć ryby powoduje połączenie kilku czynników. Należą do nich zwiększona presja na łososia z powodu ubiegłorocznego transportu i złych warunków pogodowych. Temperatura morza jest również niska, około jednego stopnia, a łososie są bardziej podatne na zimowe wrzody w tych warunkach.