W tym samym czasie, gdy mieszkańcy Grindavíku zostali zmuszeni do opuszczenia swoich domów, turyści, odwiedzający Blue Lagoon, mogą wejść do miasta bez nadzoru.
Sólný Pálsdóttir, która jest jednym z mieszkańców Efrahóp, czyli ulicy, przez którą przepłynęła lawa podczas ostatniej erupcji, natknęła się na turystów stojących na gorącej lawie i robiących zdjęcia posiadłości, które znalazły się pod lawą.
„Zauważyłam turystów, którzy stoją nad lawą i robią zdjęcia ruinom cudzych domów. Jako grindawiczanie nie robimy tego z szacunku dla tych, którzy tracą swoje domy” – mówi Sólný.
Mówi następnie, że turyści wspinali się po gorącej lawie. „Jeśli zdarzy się jakiś wypadek, to krytykuje się nas, mieszkańców, i to nam zwraca się uwagę, że przebywanie tam jest niebezpieczne. A my nigdy byśmy tego nie zrobili” – mówi Sólný.