Mieszkańcy jednej z dzielnic Reykjaviku mają od dwóch tygodni powody do świętowania. Ich lokalna drużyna – Leiknir awansował do piłkarskiej ekstraklasy. Jest to wydarzenie niezwykłe tym bardziej, że dla „Leiknismenn” będzie to pierwszy sezon w ich historii w najwyższej klasie rozgrywkowej. Licząca ponad dwadzieścia tysięcy mieszkańców dzielnica od wielu lat inwestowała w rozwój swojego klubu. W tym roku widać poważnego efekty wielu piłkarskich projektów. Leiknir Reykjavik został mistrzem 1. ligi po tym jak w 22 meczach zdobył 48 punktów.
Wicemistrzem zaplecza ekstraklasy zostało ÍA Akranes, któremu zabrakło pięć punktów do lidera. ÍA nie grało tak dobrego futbolu w ciągu całego sezonu jak Leiknir, ale ostatecznie udowodniło, że zasługuje sobie na powrót do Pepsi-deildin. Piłkarze z Akranes ponieśli siedem porażek, raz remisując i 14-krotnie wygrywając. Awansować nie udało się Þrótturowi, czy też klubowi, w którym gra polski obrońca – Tomasz Luba. Víkingur Ólafsvík zakończył sezon ostatecznie na czwartym miejscu. Do drugiego Akranes zabrakło im siedem punktów.
Przed spadkiem obronił się BÍ/Bolungarvík z Ísafjörður. Dla drużyny z północno-zachodnich fiordów jest to fatalny sezon i nie milkną echa negatywnych komentarzy skierowanych w stronę władz klubu. „BÍ-Bol” miał bowiem walczyć w tym sezonie nawet o awans. Klub może pochwalić się nadzwyczaj dobrą sytuacją finansową, jak na kluby pierwszoligowe. Po raz kolejny jednak upada mit, że pieniądze to najważniejsza kwestia w obecnym futbolu. Ludzie z Ísafjörður muszą poważnie zastanowić się, jak odpowiednio prowadzić klub, aby ten rozwijał się, zaliczał sukcesy i cieszył swoich kibiców.
Do drugiej ligi spadają KV Vesturbær oraz Tindastóll. Ta ostatnia ekipa zdobyła w ciągu całego roku zaledwie cztery punkty. Za rok na zapleczu Pepsi-deildin zobaczymy Fjarðabyggð ze wschodniej Islandii oraz Grótta Seltjarnarnes.