Połączone zyski trzech dużych islandzkich banków: Landsbanki, Arion Banki (przed kryzysem Kaupþing) i Íslandsbanki (wcześniej Glitnir) wyniosły w ubiegłym roku 80 mld koron. Od upadku sektora gospodarczego w 2008 roku, wszystkie te banki wygenerowały łącznie 370 mld koron zysku.
Biorąc pod uwagę, że w Islandii jest około 330 000 mieszkańców, to każdy z nich mógłby otrzymać 1,1 mln koron, gdyby zyski te były dzielone po równo, informuje kjarinn.is.
Najwięcej zarobił bank Landsbanki, który w większości jest własnością państwa. W zeszłym roku profit banku był na poziomie 28,8 mld koron, a od stycznia 2009 roku zysk banku to 142 mld koron. W 2013 roku bank zapłacił państwu islandzkiemu 20 mld koron, a za 2014 będzie musiał zapłacić 24 mld koron.
Premier Sigmundur Davíð Gunnlaugsson, skrytykował banki podczas rozmowy z RÚV, za generowanie aż takich profitów. Wyjaśnił on także, że państwo nie może ingerować w decyzje banków dotyczące stóp procentowych.
Natomiast posłowie, Árni Páll Árnason i Birgitta Jónsdóttir, stwierdzili, że przepisy, które dotyczą działalności banków muszą być bardziej rygorystyczne, ponieważ społeczeństwo powinno móc korzystać z tych zysków. Minister finansów, Bjarni Benediktsson, wyraził swoją obawę odnośnie tego, że banki stają się coraz silniejsze.
Kiedy w październiku 2008 roku doszło do upadku trzech największych banków w kraju, państwo przyczyniło się do ich wzmocnienia przekazując 72,8 mld koron na ich działalność i 153 mld koron na odbudowę gospodarki.