Sześć rodzin mieszkających w Grundarfjörður, może wpaść w poważne kłopoty, ponieważ istnieje duże prawdopodobieństwo, że stracą oni swoje mieszkania. W miejscowości jest poważny problem z niedoborem mieszkań, częściowo dlatego, że wiele domów jest wynajmowanych turystom. Niektórzy mieszkańcy bloku widzą tylko jedno rozwiązanie i jest to wyprowadzenie się z miasta.
W bloku przy ulicy Sæbóli 33 do 35, znajduje się osiem mieszkań, które były wybudowane przez miasto jako mieszkania socjalne. Około dziesięć lat temu kupił je były dyrektor firmy Loftorka – Óli Jón Gunnarsson, który wynajął je mieszkańcom miasta. Jakiś czas temu sprzedał dwa z ośmiu mieszkań a z końcem roku wypowiedział umowy najmu reszcie mieszkańców. Sześć rodzin otrzymało wypowiedzenie z sześciomiesięcznym okresem wypowiedzenia. ”Mam zamiar sprzedać tą nieruchomość, ale najpierw muszę opróżnić mieszkania i je wyremontować. Wtedy trafią na ogólny rynek nieruchomości” mówił Gunnarsson w rozmowie z dziennikarzami Morgunblaðið.
Mieszkańcy, którzy otrzymali wypowiedzenia umowy najmu i będą musieli się wyprowadzić, znaleźli się w patowej sytuacji. W mieście nie ma żadnej nieruchomości na sprzedaż czy też do wynajęcia. Jednak problemy z mieszkaniem dotyczą całej okolicy. Jak powiedziała Jóhanna Kristín Kristjánsdóttir, lokatorka bloku, jeden z mieszkańców znalazł lokum w Stykkishólmur.
Kobieta ma prawie sześćdziesiąt lat i mieszka w Grundarfjörður od kiedy miała trzy lata. ”W tym wieku człowiek nie chce zmieniać swojego miejsca zamieszkania. Mój mąż jest jeszcze bardziej załamany całą sytuacją ponieważ nie chce mieszkać nigdzie indziej, dla niego to jest najlepsze miejsce do życia” mówiła Jóhanna Kristín Kristjánsdóttir.
Głównym powodem braku mieszkań w miejscowości jest rosnąca liczba turystów i to, że wiele domów i nieruchomości jest wystawionych pod wynajm np. na stronie Airbnb, ale nie dla mieszkańców tylko turystów. Mieszkańcy miasta nie mają gdzie się podziać, ponieważ rynek najmu nie istnieje. Nie ma nawet nieruchomości na sprzedaż.
Sprawa została poruszona przez Radę Miasta i burmistrza, jednak on sam przyznał, że miasto może niewile zrobić.