Odpocznijmy na trochę od Euro 2016 i zajmijmy się europejskimi pucharami. Jutro w Nyonie odbędzie się losowanie pierwszych dwóch rund eliminacyjnych do Ligi Mistrzów i Ligi Europy. To będzie istotne wydarzenie dla islandzkich drużyn ligowych.
Dla islandzkich klubów od kilku lat międzynarodowe rozgrywki przestały być jedynie ciekawą przygodą i okazją do polatania po Europie. Drużyny takie jak KR Reykjavik czy FH Hafnarfjörður otwarcie mówią o ambicjach gry w fazie grupowej tychże rozgrywek. Prezesów obu klubów motywują ewentualne zyski finansowe i rozgłos na europejskiej scenie piłkarskiej. Czasy amatorskiej ligi i amatorskiego podejścia do futbolu na Islandii bezpowrotnie minęły i należy wyczekiwać kolejnej niespodzianki – zaraz po awansie drużyny narodowej na Mistrzostwa Europy we Francji. Bardziej ciekawskich kibiców zachęcamy do przeczytania artykułu „Kolejna rewolucja w islandzkiej piłce”, który mówi właśnie o rozwoju islandzkich klubów i ich planach na przyszłość. Póki co zapraszamy do dość ogólnej charakterystyki islandzkich uczestników w europejskich pucharach na sezon 2016/17.
W tym roku w eliminacjach do Ligi Mistrzów zagra profesjonalne FH Hafnarfjörður. Mistrz Islandii jest obecnie drużyną najlepiej przygotowaną na europejskie puchary i podobnie jak w latach ubiegłych – mierzyć będzie w awans do LE poprzez uczestnictwo w czwartej rundzie eliminacyjnej LM. Oczywiście gra w fazie grupowej LM to wciąż bardzo mało prawdopodobna opcja i o tym raczej się nie myśli. W Hafnarfjörður znajdziemy sprawdzonych islandzkich ligowców, kluczowego bramkarza rep. Wysp Owczych z bagażem doświadczenia gry w znanych europejskich klubach, Belga (Jonathana Hendrickxa) – wychowanka Standard Liège, który mimo dość młodego wieku rozegrał kilkadziesiąt meczów w Jupiler League oraz jego rodaka (Jérémy Serwy), który regularnie występował w belgijskiej ekstraklasie (RSC Charleroi i SV Zulte Waregem). Serwy jest w Belgii bardziej znanym piłkarzem. Swego czasu grał nawet w rezerwach Borussii Dortmund. Kogo jeszcze warto przedstawić? Na pewno młodego, 21-letniego reprezentanta Islandii U-21 – Kristjána Finnbogasona, którego wydobyto z powrotem na Islandię z juniorskiego zespołu FC Kopenhagi. Działacze cudem zatrzymali go w klubie podczas przerwy między sezonami, kiedy interesowało się nim kilka zagranicznych zespołów. Jest też Szkot – Steven Lennon. Wychowanek Glasgow Rangers grał w przeszłości w klubach angielskich, irlandzkich i norweskich. Obecnie na wyspie jest czołowym napastnikiem ligowym i ma wielu fanów. Na deser przedstawić można porywczego, ale bardzo walecznego obrońcę Kassima Doumbia. Malijczyk wybrał grę na dalekiej północy po całkiem udanym sezonie w Jupiler Pro League. Strzelił tam nawet gola. Jego marzeniem była jednak regularna gra w KAA Gent, którego był piłkarzem, ale nie łapał się do pierwszego składu. Belgijski rozdział w jego karierze się zakończył, ale nie żałuje, że trafił na Islandię. Tu czuje się bardzo dobrze, jest ważnym elementem zespołu z którym się zżył i chce z FH pokazać się z dobrej strony nie tylko na Islandii, ale i w Europie. Na czele tego wszystkiego stoi fanatyczny prezes Jón Rúnar Halldórsson, który poświęca klubowi cały swój wolny czas i to on zapoczątkował bardziej profesjonalne podejście do klubowej piłki nożnej na Islandii. Wielkim ojcem drużyny jest z kolei trener Heimir Guðjónsson, który kieruje zespołem już osiem lat. Heimir bardzo dobrze dogaduje się z Jónem Halldórssonem i wspólnie z nim buduje na wyspie nową jakość. Jest na Islandii jednym z lepszych specjalistów od prowadzenia drużyny i gdyby nie ogromne zaangażowanie w FH, to byłby prawdopodobnie w sztabie szkoleniowym reprezentacji.
W Lidze Europy zobaczymy z Islandii trzy kluby – wicemistrza Breiðablik Kópavogur, KR Reykjavik oraz Valur Reykjavik. Teoretycznie największe szanse aby namieszać zagranicą ma KR. Jeśli jednak przyjrzymy się aktualnej formie tego stołecznego klubu – można mieć pewne wątpliwości, jak wypadną na arenie międzynarodowej. KR stać w każdym razie na powrót do formy, a w zespole gra kilku reprezentantów Islandii (m.in 34-letni kapitan Indriði Sigurðsson) oraz wielu piłkarzy świetnie radzących sobie w przeszłości w skandynawskich ekstraklasach. Za przykład może posłużyć znany w Danii Morten Beck, który wzmocnił islandzki klub zimą tego roku.
Niespodziankę sprawić może za to Breiðablik. Drużyna jest od kilku lat konsekwentnie budowana na bazie młodych i uzdolnionych zawodników. W Breiðabliku przewinęło się w ostatnim czasie wielu piłkarzy z młodzieżowej reprezentacji Islandii. Jednak nie samymi młodzieńcami klub z Kópavogur stoi. Wicemistrz Islandii posiada m.in bardzo doświadczonego i uwielbianego na wyspie bramkarza-weterana Gunnleifura Gunnleifssona, który niewiele brakowało, a pojawiłby się na Euro 2016 (ostatecznie figuruje na liście rezerwowej). Breiðablik ma również najdroższego zawodnika islandzkiej ekstraklasy. Jest nim Brazylijczyk ze szwedzkimi korzeniami – pomocnik Daniel Bamberg. Wyceniany wg. Transfermarkt na 600.000 € rozegrał w szwedzkiej ekstraklasie prawie 50 meczów, gdzie zdobył 7 bramek. Jeszcze więcej, bo 111 razy zagrał w norweskiej ekstraklasie. Tam strzelił 20 bramek i zaliczył 30 asyst. W zeszłym sezonie był kluczowym zawodnikiem FK Haugesund.
Najgorzej prezentuje się Valur Reykjavik, który grę w eliminacjach do Ligi Europy zawdzięcza dzięki zdobyciu krajowego pucharu. Valur jest zespołem w trakcie budowy i nie posiada większego doświadczenia gry w kwalifikacjach do europejskich pucharów w ostatnim czasie. Drużyna zajęła w zeszłym roku 5. miejsce w Pepsi-deildin. W tym roku sprawuje się bardzo przeciętnie, gdyż dryfuje w połowie tabeli. Nie ma tu również wielkich indywidualności, które mogłyby swoim doświadczeniem lub ponadprzeciętnymi umiejętnościami wnieść coś więcej.
Islandzkie kluby nie będą murowanymi faworytami w dwumeczach z większością drużyn z Europy, ale z pewnością mają największy potencjał, aby namieszać. Nastał czas na kolejny etap w islandzkim futbolu i miejmy nadzieję, że już niedługo zobaczymy jakiś islandzki klub w fazie grupowej Ligi Europy. Pozostaje tylko pytanie – jak te drużyny w razie awansu będą miały zachować formę i ciągłość w rozgrywkach, jeśli islandzka ekstraklasa kończy się w październiku, a zaczyna w maju? To będzie kolejny trudny orzech do zgryzienia dla islandzkich speców piłkarskich…