Na łamach Grapevine Jón Trausti Sigurðarson próbuje zrozumieć, co stało się z Islandią i zamieszkującymi ją ludźmi. Gdzie podziała się „kraina szczęśliwości”.
Według raportu ONZ na temat szczęścia na świecie w 2024 r. Islandia jest trzecim najszczęśliwszym krajem na świecie. Utrzymuje tę pozycję przez trzy kolejne lata. Według ONZ wynik jest obliczany na podstawie „własnych ocen życia poszczególnych osób”. Jednak dla mieszkających tutaj nie wydaje się to prawdą. W 2022 r. Islandia miała również najwyższy wskaźnik konsumpcji leków przeciwdepresyjnych w Europie.
Albo Islandia stopniowo zmierza w kierunku bardziej nieszczęśliwych wód, a statystyki jeszcze nie nadążają, albo reszta świata pogrąża się w nieszczęściu jeszcze szybciej niż Islandia.
W poniedziałek 16 września islandzka policja poinformowała, że 10-letnia dziewczynka została znaleziona martwa na polu lawy w pobliżu Kleifarvatn. O jej zabicie jest podejrzewany jej ojciec. Jeśli zostanie to potwierdzone, będzie to szósty przypadek zabójstwa na Islandii w tym roku.
Heimildin informuje, że w latach 1999–2019 wskaźnik morderstw na Islandii wynosił średnio 1,9, a od 2020 r. wzrósł do oszałamiającego poziomu 4,6. Zaobserwowano również wzrost wskaźnika przestępstw z użyciem noża. W roku 2020 zgłoszono 23 ataki z użyciem noża – to wzrost o 109% w porównaniu z rokiem poprzednim. Późniejsze statystyki nie są dostępne, ale w tym roku doszło do wielu takich napaści.
Są tacy, którzy za taki stan rzeczy obwiniają imigrację i erozję chrześcijańskiej moralności. Ale te straszne czyny popełniają w większości rodowici mieszkańcy Wyspy i dobrzy chrześcijanie, więc wyraźnie coś jest nie tak w islandzkim społeczeństwie.
Dr Viðar Halldórsson jest profesorem socjologii na Uniwersytecie Islandzkim. Jego nowa książka zawiera kilka przemyśleń na ten temat. W wywiadzie dla radia Bylgjan 15 września zasugerował, że równia pochyła, po której stacza się islandzkie społeczeństwo jest wynikiem naruszenia tkanki społecznej, na co składa się większa samotność, strach, wypalenie i polaryzacja.
Viðar wypowiada się na temat trendów, które obserwuje, dodając, że indywidualne interesy wydają się przeważać nad wspólnym dobrem. „Nastąpił wzrost indywidualizmu w społeczeństwie i rozpad więzi. Społeczeństwo jest osłabione, a nasza jedność, poczucie empatii i wsparcie dla potrzebujących zanikają” – mówi.
Więzi społeczne są niezbędne dla zdrowia jednostek i całego społeczeństwa, podczas gdy alienacja może prowadzić do udręki, twierdzi Viðar. „Społeczeństwo kształtuje nasze myśli, idee, działania, dobre samopoczucie, sukces, poczucie własnej wartości i tak dalej” – mówi Viðar. „Ale nie zawsze to rozumiemy, ponieważ ta siła społeczna jest niewidzialna i trudna do zrozumienia” – dodaje.
Viðar argumentuje, że wzrost nierówności majątkowych, gdzie najbogatszy jeden procent ludzi stale się wzbogaca i zyskuje władzę w społeczeństwie, jest kolejnym niepokojącym zjawiskiem. „Badania pokazują, że przy większej przepaści między najbogatszymi a pozostałą częścią społeczeństwo rośnie nierównowaga i w innych dziedzinach życia społecznego”– mówi Viðar.
Dodaje także, że w wyniku alienacji maleje poczucie bezpieczeństwa ludzi, co prowadzi do żądania zwiększenia kontroli i nadzoru policyjnego.
„Widzimy to również we wzroście konsumpcjonizmu – kupujemy rzeczy, których nie potrzebujemy” – twierdzi Viðar. „Być może jest to sposób na zaspokojenie potrzeb, które nie są zaspokajane przez więzi społeczne”.
Brak więzi społecznych to z pewnością ponure wyjaśnienie, ale głębsze niż to wynikające z ksenofobii.
Od lat 90. niemal wszystkie zachodnie partie polityczne w mniejszym lub większym stopniu uważają, że kwestie, takie jak rynek mieszkaniowy, opieka zdrowotna czy edukacja powinny podlegać rozwiązaniom wolnorynkowym, bo inne sposoby trącą komunizmem.
Ale po trzech dekadach stosowania rozwiązań wolnorynkowych do złożonych problemów społecznych być może w końcu stają się widoczne rozdarcia w tkance społecznej, objawiające się wzrostem brutalnej przestępczości.