Jak donosi RÚV, w tym i następnym roku islandzka branża turystyczna musi sprowadzić od siedmiu do dziewięciu tysięcy zagranicznych pracowników, aby móc obsłużyć przewidywaną liczbę turystów, twierdzi dyrektor Islandzkiego Stowarzyszenia Turystyki.
Isavia opublikowała wczoraj prognozę liczby pasażerów. Wzrost ich liczby jest szybszy niż przewidywano w lutym. Obecnie oczekuje się, że w tym roku przez Islandię przewinie się 5,7 mln pasażerów. W szczycie sezonu mogą pojawić się trudności z zarezerwowaniem samochodu i noclegu.
Kristófer Oliversson, przewodniczący FHG (Islandzkiego Stowarzyszenia Hotelarstwa i Usług Noclegowych), twierdzi, że należało się spodziewać braku kucharzy i kelnerów. Wielu z nich zostało zmuszonych do zmiany branży w czasie pandemii. Twierdzi, że choć branża turystyczna ma się już lepiej, potrzeba jeszcze trochę czasu, aby w pełni odzyskała siły, gdyż jest jedną z tych najbardziej dotkniętych pandemią.
„Wiele osób, które były zatrudnione w turystyce przed pandemią, odeszło z branży, około 9000 osób pod koniec 2021 roku w porównaniu z rokiem 2019, z czego połowa to Islandczycy, a połowa osoby z zagranicy” — mówi Jóhannes Þór Skúlason, dyrektor wykonawczy Islandzkiego Stowarzyszenia Turystyki.
Twierdzi też, że choć to dobra wiadomość i perspektywy na sezon są lepsze niż się spodziewano, może to oznaczać, że turyści będą mieli mniejszy dostęp do usług. Nie wydaje się więc realne przyjęcie wszystkich osób, które chciałyby tu przyjechać.
Oprócz braku personelu w hotelarstwie, brakuje także przewodników turystycznych. Według danych urzędu statystycznego w Islandii, liczba pracowników związanych z turystyką wynosiła przed pandemią ponad 33 tysiące. Nic dziwnego, że wzrosło bezrobocie. Jóhannes Þór twierdzi, że pracownicy przystosowali się do warunków pandemii i nie zamierzają wracać do branży, zwłaszcza, jeśli chodzi o Islandczyków. Dlatego trzeba zatrudnić więcej pracowników z zagranicy, co oznacza także większe koszty szkoleń.