– To oczywiste, że ostatni protest nie dotyczy jednej sprawy sądowej, to protest przeciwko temu, jak nasz system radzi sobie z przypadkami przestępstw seksualnych – powiedziała Alda Hrönn Jóhannsdóttir, prawnik pracująca dla Policji w Reykjaviku, w odpowiedzi na ostatnie demonstracje.
Dodała także, że protest jest kierowany nie tylko do policji, ale także do systemu sądownictwa i do Sądu Najwyższego. Jednocześnie, policja przyjmuje krytykę obywateli.
– Cały czas wsłuchujemy się w głos społeczeństwa; powinniśmy zmienić system, aby to nie ofiary udowadniały przestępstwa, ale my. Społeczeństwo się zmienia i my także potrzebujemy zmian.
Jóhannsdóttir uważa, że manifestacje są w gruncie rzeczy czymś pozytywnym.
– Myślę, że to przelało czarę goryczy – stwierdziła prawniczka, komentując internetową rewolucję sprzed miesięcy, w której, używając hashtaga #ţöggun („uciszanie”), kobiety wypowiadały się na temat przemocy seksualnej na Islandii.
– Takie przestępstwa rozpowszechniają się dzięki milczeniu, dlatego musimy przerwać to milczenie.
Demonstracja miała ładunek emocjonalny; wiele ofiar przemocy seksualnej opowiadało o swoich doświadczeniach i dziękowało za wsparcie.
Oddný Arnarsdóttir, jedna z organizatorek protestu, zapytała:
– Dlaczego brakuje funduszy na walkę z takimi przestępstwami? Dlaczego wyroki są takie łagodne? Dlaczego ofiarom tak trudno udowodnić, że przestępstwa naprawdę miały miejsce? Dlaczego niektórymi sprawami policja w ogóle się nie zajmuje?
Podczas protestu zdarzyły się przypadki rzucania jajkami w posterunek policji.
Ilona Dobosz