Wczoraj jedna z kamer internetowych, należąca do mbl.is, ustawiona w miejscu erupcji na górze Fagradalsfjall, była wyłączona z powodu problemów technicznych.
Nie było jeszcze wtedy wiadomo, że kamera została zniszczona na dobre, porwana przez nieubłagany strumień lawy. Dopiero wczoraj wieczorem stwierdzono na obrazie zarejestrowanym przez dron, że na skraju strumienia lawy leżą szczątki urządzenia.
Na szczęście, uprzedzając to niefortunne zdarzenie, zainstalowano inną kamerę internetową mbl.is.
Kamera nie była jedynym urządzeniem, które padło wczoraj ofiarą strumienia lawy. Taki sam los spotkał stację monitorowania stężenia gazów wulkanicznych Islandzkiego Biura Meteorologicznego, znajdującą się na południe od kamery.
„Stacja została zainstalowana, aby śledzić rozwój erupcji i rejestrować cenne dane” – powiedział dla Morgunblaðið Baldur Bergsson, specjalista ds. obsługi urządzeń monitorujących. Mierzono tu poziom stężenia dwutlenku węgla, dwutlenku siarki, siarkowodoru i wodoru. Ostatni raport stacja przesłała krótko przed godziną 23:00 ubiegłej nocy. Inna taka stacja w miejscu erupcji nadal działa.