Zdecydowanie więcej pasażerów pływało tego lata na statkach wycieczkowych po całym kraju niż latem ubiegłego roku. Kapitan portu w Akureyri mówi, że to, jak firmy żeglugowe zorganizowały kontrolę sanitarną dla swoich pasażerów jest godne podziwu.
Tego lata do portów w Akureyri zawinęło prawie 90 statków wycieczkowych. To drastyczny spadek od czasów sprzed pandemii, ale Pétur Ólafsson, kapitan portu Hafnasamlag Norðurlands, przekonuje, że w porównaniu z latem 2020 roku można mówić o odbiciu się od dna.
„W zeszłym roku nie było żadnych cumowań w Akureyri. W sumie na Grímsey i Hrísey mieliśmy około 5-6 statków. Widzimy, że przychody rosną, od zera aż do 80 milionów ze statków wycieczkowych” – mówi Pétur.
Pétur mówi, że operatorom statków wycieczkowych udało się dobrze dostosować do zmieniających się okoliczności. Większość pasażerów tychże statków przylatuje do Keflavíku i wchodzi na pokład w Reykjaviku, żegluje po kraju, a następnie wraca do siebie samolotem. Oznacza to, że te same statki wycieczkowe pływają latem w kółko po Islandii.
Pétur mówi, że firmy żeglugowe najwyraźniej nauczyły się żyć z epidemią najlepiej jak jest to możliwe, bowiem liczba rejsów wzrasta. Mówi, że mają one znacznie ściślejszą kontrolę nad swoimi pasażerami i ustanowiły surowsze zasady kontroli sanitarnej niż władze w kraju.
„Firmy żeglugowe starają się, aby utrzymać swoich pasażerów w pewnej bańce i kontrolować ich. Na większości statków znajduje się laboratorium, które każdego dnia przeprowadzało testy PCR. Zarówno wśród pasażerów, jak i załogi. Mieli nawet urządzenie śledzące każdego pasażera, więc dokładnie było wiadomo, gdzie się znajdują, jeśli będzie trzeba interweniować ”– mówi Pétur.