Akcyza na alkohol w Islandii wynosi 90%, co powoduje rozwój nielegalnego rynku sprzedaży, stwierdził prezes największej islandzkiej firmy produkującej alkohol.
Podatek akcyzowy na Islandii był zawsze bardzo wysoki z powodu zagrożenia uzależnieniem alkoholowym. Jednak od czasu kryzysu w 2008 roku podatek ten wzrósł do niespotykanych do tej pory rozmiarów.
„Ponad 90 proc. z ceny sprzedaży alkoholu idzie do kieszeni państwa, co powoduje spadek zysków firm produkujących alkohol” – stwierdził Ölgerðin Egil Skallagrinson, producent i dystrybutor alkoholu oraz napoi bezalkoholowych. Dane z rynku potwierdza również RUV.
W sklepie Vinbudin jeden litr wódki Tinda kosztuje 6200 koron. Około 3800 koron to podatek akcyzowy, 1260 koron to podatek od wartości dodanej. W kasie sklepu zostaje 500 koron, z czego należy odjąć 14 koron za zwrot szklanej butelki. Z prostych wyliczeń wynika, że producentowi zostaje 580 koron.
Andri Thor Gudmundsson, szef firmy Ölgerðin stwierdza: “W obecnej chwili konkurujemy z ogromnym napływem nielegalnego alkoholu, co w połączeniu z podatkami, jakimi jesteśmy obciążeni daje nikłe szanse na przetrwanie w biznesie”. Skala obniżenia zysków jest ogromna, do 36 proc. w produkcji wódki, gdzie w tym samym czasie popyt na legalnie produkowany dżin spadł do 13 proc., dodaje.
W wywiadzie dla RUV Gudmundsson powiedział, że ratunkiem dla interesów producentów alkoholu, szczególnie wódki, na pewno nie jest wzrost cen. Spowodowałoby to jedynie odwrócenie się klientów w stronę czarnego rynku.