Islandzki wulkan Hekla stanowi realne zagrożenie dla samolotów pasażerskich, które latają ponad wulkanem – twierdzi profesor geofizyki na uniwersytecie Islandzkim Páll Einarsson.
Pomimo pisemnych ostrzeżeń Einarssona, które ten wysyłał do Islandzkiej Agencji Transportu, międzynarodowe samoloty nadal latają bezpośrednio ponad czynnym wulkanem narażając się w ten sposób na „niepotrzebne ryzyko”.
Każdego dnia ponad wulkanem Hekla lata od 20 do 30 samolotów. Profesor ostrzega, że każdy z tych samolotów jest w potencjalnym niebezpieczeństwie. Od czasu kiedy Hekla nie jest pokryta lodowcem, chmura popiołu, która powstaje podczas erupcji wulkany może wystrzelić do góry na wysokość do 10 km.
Według Einarssona, aby zmniejszyć istniejące ryzyko wystarczyłoby przesunąć tory lotów tych samolotów o zaledwie pięć kilometrów.
To, że władze nie podejmują żadnych kroków i nie zareagowały na to ostrzeżenie jest według profesora nie na miejscu.
Natomiast innego zdania jest Kolbrún Guðný Þorsteinsdóttir z Islandzkiej Agencji Transportu, która uważa, że ryzyko wybuchu wulkanu Hekla i spowodowanie jakiegokolwiek wypadku jest bardzo małe.
Þorsteinsdóttir skomentowała wypowiedź profesora mówiąc, że Hekla jest dobrze monitorowana a samoloty latają na wysokości 30.000 stóp, więc szanse jakiegokolwiek wypadku są są znikome.
Tymczasem Einarsson ostrzega, że Hekla może wybuchnąć w każdej chwili, i że czas ostrzegania może być bardzo krótki i wynosić np. trzydzieści minut.
Wulkan – znany w średniowiecznej Europie jako „Wrota do piekieł” – w drugiej połowie 20 wieku wybuchał regularnie co dziesięć lat (1970, 1980/81, 1991, 2000). Biorąc to pod uwagę widać, że erupcja mogłaby mieć miejsce w każdej chwili.