Boom turystyczny rozpoczął się w 2011 roku po erupcji wulkanu Eyjafjallajökull, co umiejscowiło Islandię na mapie świata. Obecnie ten rozwój zaczyna spowalniać. Z najnowszych danych dotyczących noclegów w hotelach, pochodzących z Urzędu Statystycznego Islandii, wynika, że po raz pierwszy od lat odnotowujemy spadek. W ostatnich latach wzrost badany rok do roku był dwucyfrowy, ale w styczniu 2018 roku odnotowano spadek o 1%.
Dane te nie obejmują pobytów w kwaterach Airbnb, a zatem nie dają pełnego obrazu rozwoju branży turystycznej. Jest to jednak bardzo wyraźny sygnał, że okres gwałtownego wzrostu, który charakteryzował islandzki przemysł turystyczny w ostatnich latach, dobiega końca.
Islandia dotarła do szczytu zainteresowania, zwanego „Peak Puffin”.
60% wzrost na północy Islandii
Drugą co do ważności zmianą wynikającą z tych danych jest 60% wzrost liczby hoteli w północnej części Islandii. W innych częściach wyspy zanotowano spadek ich liczby, przy czym na zachodzie i na Fiordach Zachodnich nadal rejestrowano wzrost. Zdecydowana większość, aż 72% z 285 200 noclegów w islandzkich hotelach miała miejsce w Reykjavíku i regionie stołecznym.
W styczniu tego roku zagraniczni turyści stanowili 91% osób nocujących w hotelach. Ich liczba zmalała jednak o 1% w porównaniu ze styczniem roku 2017, a liczba nocujących w hotelach Islandczyków zmalała o 8%. Najwięcej gości hotelowych przyjechało z Wielkiej Brytanii (88 400), następnie ze Stanów Zjednoczonych (66 800) i z Chin (18 700).
Wskaźnik obłożenia miejsc noclegowych w styczniu wyniósł 57%
W styczniu 2018 roku wskaźnik obłożenia miejsc noclegowych w hotelach wyniósł 57%, co oznacza spadek o 5,2 punktu procentowego od stycznia 2017 roku, kiedy to wynosił 62,2%. Jednocześnie jednak liczba miejsc w hotelach wzrosła o 8,3%. Zajętość miejsc noclegowych w styczniu była najwyższa w stolicy i wyniosła 74,8%.
Grupa GMT/Grażyna Przybysz