Jak donosi portal Mbl.is, cztery rodziny zamieszkujące odległą północną wyspę Grímsey wystawiły swoje domy na sprzedaż, a kolejne rozważają opuszczenie wyspy na stałe.
Mieszkańcy uważają, że ich społeczność jest zagrożona z powodu decyzji z zakresu polityki rybołówstwa. Rybacy na wyspie nie zostaną objęci odstępstwem, aby nadal otrzymywać przydział kwot połowowych, mimo że na wyspie nie ma żadnych lądowych zakładów przetwórstwa rybnego.
Grímsey to wyspa zamieszkana przez zaledwie 57 osób, położona 40 kilometrów od północnego wybrzeża Islandii i stanowiąca jedyną islandzką osadę położoną za kołem podbiegunowym. Znana jest z dużych kolonii lęgowych ptaków morskich. Ma małe lotnisko łączące ją z miastem Akureyri, do którego administracyjnie należy. Trzy dni w tygodniu kursuje stąd również prom do Dalvíku.
Minister żywności, rolnictwa i rybołówstwa, Bjarkey Olsen Gunnarsdóttir, rozważa powołanie grupy roboczej, która zajmie się niepewną sytuacją Grímsey. Powiedziała, że jej celem jest utrzymanie osad na terenie całego kraju, zwłaszcza na wyspie, która jest zamieszkana od czasu pierwszego zasiedlenia Islandii.
Według doniesień, Islandzki Instytut Rozwoju Regionalnego nie może odstąpić od zasady, że na wyspie musi powstać przetwórnia ryb, aby zachowała ona swoją kwotę połowową. Lokalni rybacy twierdzą, że nie jest to ekonomicznie wykonalne. Argumentują, że lokalna populacja jest zbyt mała, aby prowadzić taką działalność, ponieważ zimą na wyspie pozostaje tylko około 20 mieszkańców, z których większość to rybacy.