Urzędnik gminy Akureyri twierdzi, że kładzenie nacisku wyłącznie na zwiększenie funduszy na tłumaczy nie pomogą się zintegrować imigrantom.
Zane Brikovska, menedżerka projektu ds. wielokulturowości w mieście Akuryeri, powiedziała w wywiadzie dla Vísir: „Jeśli dana osoba mieszka w Islandii od 7 lat i nadal prosi o tłumacza, gdy udaje się do lekarza, to naturalną reakcją władz jest to, że niechętnie podchodzi się do kwestii zwiększania funduszy na tłumaczy.”
Zane uważa, że dobrym wyjściem byłoby z kolei zwiększanie wydatków na zajęcia z islandzkiego, ale jednocześnie trzeba starać się, by poziom kursów był dobry.
Podczas gdy twierdzi ona, że gdyby zajęcia językowe byłyby lepszej jakości, „nie trzeba byłoby obarczać państwa opłatami za tłumaczy”. Przyznaje też, że zawsze będą wyjątki – na przykład osoby starsze, które przyjeżdżają do kraju i które mają problem z nauką nowego języka.
Tak naprawdę problem ten dotyczy każdego przybywającego do Islandii, ponieważ nauka islandzkiego zabiera dużo czasu nawet tym, którzy wykazują talent językowy i mają dostęp do wysokiej jakości zajęć.
Jak informowaliśmy wcześniej, niektóre urzędy publiczne nie oferują usług tłumacza, pomimo iż są do tego zobligowane prawnie.
Zgodnie z islandzkim prawem, imigranci mają prawo do tłumacza w przypadku spraw zdrowotnych, prawnych, w szkołach i systemie socjalnym, a także w kwestiach ubezpieczeń publicznych i zdrowotnych.
W tym temacie: Urzędy łamią prawo nie oferując tłumaczy.