Wczoraj, przed Sądem Rejonowym w Reykjaviku stanęło dwóch Polaków oskarżonych w sprawie napadu na sklep zegarmistrzowski Michelsen, który miał miejsce w październiku 2011 roku.
Jako świadkowie zeznawali m.in. właściciel sklepu i zegarmistrz Frank Michelsen, dziewczyna z obsługi sklepu i Marcin Tomasz Lech, który na początku tego roku, jako pierwszy z czwórki odpowiedzialnych za napad Polaków, został skazany na karę 5 lat więzienia.
Frank Michelsen podczas rozprawy opowiedział o napadzie i o tym jak mężczyźni, którzy są teraz oskarżeni grozili mu oraz reszcie personelu, który był w sklepie.
„Popatrzyłem do góry i zobaczyłem broń” powiedział Frank przed Sądem. „Myślałem, że oni zastrzelą mojego syna albo dziewczynę, która z nami pracowała” dodał.
Jak donosi dv.is, Frank wszedł na salę sądową z podniesioną głową i cały czas przyglądał się dwójce oskarżonych, którzy siedzieli ze spuszczonymi głowami.
W czasie przesłuchania Frank Michelsen, dodał również, że od czasu napadu jest mu bardzo trudno zaufać ludziom, którzy przychodzą do jego sklepu. Szczególnie kiedy widzi osobę w kapturze, wówczas obawia się najgorszego.
W dniu napadu w sklepie pracowała również młoda dziewczyna, która w chwili kiedy złodzieje weszli do środka była na zapleczu. Pierwsze co usłyszała to były krzyki – „Padnij! Padnij!” a później w sklepie zrobiło się zamieszanie. Dziewczyna powiedziała, że myślała o najgorszym i że złodzieje zastrzelą Franka. „Myślałam też, że my będziemy następni” dodała.
Marcin Tomasz Lech, który został skazany na pięć lat pozbawienia wolności, również został wezwany jako świadek w tej sprawie. Powiedział on przed sądem, że cały napad został zaplanowany przez kogoś z Polski ale nie mógł on powiedzieć kogo, ponieważ obawia się o swoje bezpieczeństwo. Dodał, że po odbyciu wyroku zamierza wrócić do Polski, dlatego nie powie kim jest ten człowiek. Powiedział również, że cały czas był przekonany o tym, że to będzie małe i proste włamanie ale okazało się być inaczej.
Zeznanie jakie wczoraj podczas rozprawy złożył Marcin Tomasz, nie było takie samo jak to, które składał we wcześniejszych etapach sprawy i przed Policją.
Wówczas powiedział m.in. że obaj mężczyźni, którzy zostali zatrzymani są odpowiedzialni za zorganizowanie całego napadu. Jednak później wycofał się z tego dodając, że kiedy zeznawał mężczyźni Ci byli jeszcze na wolności i nie wierzył w to, że będą złapani. Później Marcin przeprosił swoich kolegów za to, że podczas zeznań powiedział, że to oni byli odpowiedzialni za organizację i planowanie napadu.