Według Sigurðura Ingi Jóhannssona, ministra infrastruktury, trudno jest reagować w sytuacji, w której infrastruktura jest zagrożona przez aktywność wulkaniczną. Jak donosi Morgunblaðið, nie ma alternatywnego źródła ogrzewania dla półwyspu, jak ma to miejsce w przypadku innych elektrowni w kraju.
Dlatego podnoszenie się gruntu w okolicy Svartsengi w wyniku aktywności wulkanicznej jest niepokojące i grozi odcięciem energii elektrycznej i ciepłej wody w przypadku katastrofy.
„Oczywiście sytuacja została przeanalizowana przez grupę menedżerów ds. infrastruktury. W najgorszym przypadku, jeśli do erupcji dojdzie w pobliżu elektrowni Svartsengi, bardzo trudno będzie na to zareagować” – mówi minister.
Dodaje, że zadaniem na przyszłość jest współpraca z instytucjami państwowymi i firmami w celu opracowania planu reagowania, który zostanie wdrożony w miarę możliwości.
Według Jóhannssona praca ma na celu uzgodnienie, co jest potrzebne, aby skutecznie zareagować na ewentualny kryzys.
„Żyjemy na Islandii i nie możemy kontrolować sił natury. Możemy starać się reagować jak najlepiej. Jednak nie mamy sił i środków, aby stawić czoła wszelkim katastrofom naturalnym, które mogą wystąpić na Islandii” – wyjaśnia.