Pasażerowie autobusu numer 2 przeżyli chwile strachu, kiedy to jadący tym samym autobusem mężczyzna dostał napadu szału i stracił panowanie nad sobą, żądając natychmiastowego wypuszczenia go z pojazdu. Mężczyzna ten groził zarówno współpasażerom, jak i kierowcy autobusu.
Incydent miał miejsce około dziewiątej rano w czwartek, na ulicy Suðurlandsbraut. Kristján Kristjánsson, jeden z pasażerów znajdujących się w autobusie, opisał cały epizod na Facebooku gdzie mówi, iż pasażerowie nie tylko byli przerażeni nagłym szałem pasażera, ale też mocno zdziwieni reakcją kierowcy.
„Według mnie kierowca powinien był wypuścić tego mężczyznę od razu, bo był on wyraźnie niebezpieczny”, mówi Christian. „Groził zarówno kierowcy jak i ludziom. Powiedział, że wszyscy pożałują, jeśli go natychmiast nie wypuszczą. Nie było nas wielu w autobusie, ale wszyscy byliśmy przerażeni. „
Podczas jazdy mężczyzna rzucał z wściekłością butelką najpierw o podłogę, a następnie o ścianę autobusu krzycząc by go wypuszczono. Mimo takiego zachowania kierowca nie zatrzymał się, nie otworzył drzwi nawet wtedy, gdy czekał na światłach. Zdecydował się – mimo ciągłych krzyków – jechać dalej i zatrzymać dopiero na następnym przystanku.
To spowodowało, że mężczyzna wpadł w jeszcze większy szał, zaczął jeszcze bardziej krzyczeć grozić pasażerom, kopiąc i niszcząc wnętrze pojazdu. Dopiero w momencie, gdy ruszył w stronę kierowcy, autobus stanął i drzwi się w końcu otworzyły.
Ze słów Kristjána wynika, iż człowiek ten nie był pijany, raczej miał zaburzenia psychiczne. Dziwi go zachowanie kierowcy, który mógł wypuścić awanturującego się mężczyznę w dowolnym momencie. Jak sam mówi „trasa, którą jechaliśmy nie była zatłoczona, nie było więc żadnego problemu by się zatrzymać i go wypuścić“.
n.e.s.