Fundacje walczące o prawa zwierząt The Animal Welfare Foundation (AWF) oraz Tierschutzbund Zürich, opublikowały szokujący i bardzo niepokojący film dokumentalny, który ujawnia istnienie „farm krwi” w Islandii.
Dokument pokazuje farmy, w których od ciężarnych klaczy zbiera się krew, w celu ekstrakcji hormonu PMSG, „który jest używany przede wszystkim w przemysłowej produkcji prosiąt w celu zwiększenia płodności i synchronizacji urodzeń.”
Na świecie, praktykę tę kontynuują tylko trzy kraje Argentyna, Urugwaj i Islandia. Film dokumentuje, że na Islandii jest 119 takich farm krwi, w których łącznie znajduje się około 5000 koni islandzkich.
„Dochodzenia ujawniły wiele masowych naruszeń dobrostanu zwierząt, w przeciwieństwie do wszystkich oświadczeń składanych przez firmy farmaceutyczne” – czytamy w oświadczeniu AWF. „Większość klaczy jest półdzika, prawie nie mają kontaktu z ludźmi. Na nagraniu z procedury pobierania krwi widać, jak robotnicy biją konie, głośno na nie krzyczą, a za zwierzętami gonią psy.”
Poza udokumentowanym biciem, nękaniem i złymi warunkami, w jakich przetrzymywane są konie, sam zabieg jest dla koni bardzo trudny. Jak twierdzą organizacje, PMSG można pozyskać tylko we wczesnej ciąży, więc źrebięta są zazwyczaj usuwane, aby umożliwić zapłodnienie klaczy dwa razy w roku. Co więcej, AWF twierdzi, że około 30% tych klaczy zostaje usunięta z farm, niektóre umierają z powodu warunków w jakich żyją, a jak nie mogą zajść w ciąże zostają wysłane do rzeźni.
Islandzkie władze weterynaryjne MAST są podobno świadome tej praktyki, twierdząc, że przeprowadzają rutynowe kontrole, a jeśli na miejscu zostaną wykryte naruszenia, praktyka jest natychmiast przerywana. Jednak potwierdzono również, że MAST każdego roku odwiedza tylko około 40% tych gospodarstw.
„Koalicja międzynarodowych organizacji zajmujących się dobrostanem zwierząt wzywa Komisję Europejską do wprowadzenia zakazu importu i produkcji PMSG – postulat wystosował również niedawno Parlament Europejski” – podsumowuje oświadczenie AWF.
W odpowiedzi na ujawniony raport, dyrektor Stowarzyszenia Islandzkich Hodowców Koni, Sveinn Steinarsson, powiedział w rozmowie z dziennikarzami stacji radiowej Rás 2, że zostanie wszczęte pełne śledztwo, „nie pozostawiając żadnych pytań bez odpowiedzi.”
Natomiast hodowca koni, Sæunn Þórarinsdóttir, która rozmawiała z dziennikarzami Vísir, zareagowała na film komentując „Sama pobiłabym tego, kto podniósłby rękę na mojego konia. Taka jest prawda.”
Film można obejrzeć TU. Jednak warto pamiętać, że film pokazuje okrucieństwo wobec zwierząt.
Sæunn dodała także, że w filmie pojawia się jej farma, która nie jest w żaden sposób związana z procedurami o których jest mowa.
„Jestem bardzo niezadowolona z tego co pokazano na filmie. Widać w nim moją farmę i dom, a żadne z działań, które porusza się w tym dokumencie nie dotyczą mojej farmy” powiedziała.
Film pokazuje psa Sæunn, który atakuje konia, a w tle widać jak mężczyzna bije konia kijem. Sæunn mówi, że tak właśnie było, ta klacz atakowała zarówno ludzi jak i inne zwierzęta, a pies ugryzł ją po tym jak ona go kopnęła. NIestety z powodu tych ataków klacz musiała zostać zabita.
„Pies się bronił, a klacz nie była hodowana „przez psa” jak mówią w filmie. To było w 2019 roku i ostatecznie musieliśmy się jej pozbyć, bo stała się niebezpieczna.”
Sæunn mówi, że mieszanie jej farmy z tymi działaniami jest niesprawiedliwe, ponieważ przestrzega wszystkich praw i zasad.