Narciarz Sigurður Ásgeir Ólafsson mówi, że nie jest zadowolony ze swojej wyprawy na Bláfjöll. Jego zdaniem panuje tam tłok i bałagan.
W środę na tereny narciarskie nieopodal Reykjaviku udało się wiele osób chcących pojeździć na nartach lub snowboardach. Już na drodze do Bláfjöll utworzyła się kolejka samochodów, która sięgała niemal do Reykjaviku.
![Ad image](https://icelandnews.is/wp-content/uploads/2024/03/REKLAMA-OPONY.jpg)
Sigurður Ásgeir zrezygnował już po kilku przejazdach z powodu bardzo długich kolejek do wyciągu. Niewiele wyciągów zostało otwartych, co przy ładnej pogodzie spowodowało kompletne zakorkowanie.
Sigurður mówi, że nie jest zadowolony ze sposobu, w jaki ośrodek narciarski jest i był prowadzony. „Wydaje się, że nie ma tu żadnego zarządzania, nic nie zostało tu przygotowane”.
W ciągu pierwszej godziny od otwarcia terenu narciarskiego pojawiło się na nim od dwóch do trzech tysięcy osób. W takiej sytuacji nie wypada otwierać tylko jednego wyciągu.
Sigurður zrezygnował po 25 minutach stania w kolejce do wyciągu.
„Mógłbym wykonać tylko dwa przejazdy w ciągu godziny. Tak nie jest chyba nigdzie w Europie. Powinni byli otworzyć więcej wyciągów. Ludzie przyjechali tam, aby się bawić i jeździć na nartach, a nie, żeby stać w kolejkach”.