Policja kontynuuje śledztwo w sprawie śmiertelnego wypadku, który w zeszłym tygodniu wydarzył się na basenie Sundhöll w Reykjaviku. 31-letni mężczyzna stracił życie po tym, jak przez sześć minut leżał na dnie basenu.
Basen, w którym doszło do tragedii, jest wyposażony w system alarmowy, który powinien się włączyć, gdy przez określony czas na dnie basenu znajduje się ktoś bezruchu. Obecnie prowadzone jest śledztwo dotyczące przyczyn nie zadziałania systemu.
Steinþór Einarsson, kierownik biura w Wydziale Sportu i Rekreacji miasta Reykjavík, potwierdził, że ratownik został poinformowany o mężczyźnie leżącym na dnie basenu przez innego gościa.
Zmarły był opiekunem osób z problemami psychicznymi i przebywał na basenie ze swoim klientem. Do wypadku doszło na krytym basenie, gdy osoba, którą się opiekował, była w jednym z gorących źródeł.
„Jeden z ratowników był na służbie przy basenie, a drugi znajdował się w wieży” – mówił Steinþór. „Ale ratownika zaalarmował inny gość basenowy. Dopiero po chwili włączyły się alarmy i trzy osoby rozpoczęły resuscytację” – dodał.
Według Steinþora w basenie jest zainstalowany system SwimEye, służący do wykrywania utonięć. Ten komputerowy system wykrywania wizyjnego ma za zadanie włączyć alarm, gdy osoba pozostaje nieruchoma pod wodą przez określony czas. W momencie wykrycia konkretnego zachowania system powinien się włączyć i zaalarmować ratowników. Czas do włączenia alarmu można regulować – wstępnie był ustawiony na 15 sekund.
Na pytanie, czy ten system zawiódł, Steinþór odpowiada: „To jedna z rzeczy, które są przedmiotem dochodzenia. To system, który nie jest obowiązkowy w basenach”.
Powiedział także dla mbl.is, że nikt poza policją nie obejrzał zdjęć z kamer bezpieczeństwa, więc szczegółowy przebieg wydarzeń nie jest jeszcze znany.