W ostatnim wydaniu Morgunblaðið opublikowano rozmowę z Örvar Márem Kristinssonem, dyrektorem Islandzkiego Stowarzyszenia Przewodników Turystycznych, który w kilku zdaniach ocenił sytuację islandzkiego rynku turystycznego, niezbyt pozytywnie oceniając przygotowanie Islandii do napływu turystów z całego świata.
– Firmy turystyczne starają się promować mniej popularne miejsca. Wspaniałe widoki można znaleźć np. w Reykjanes, na półwyspie Snæfellsnes, czy Borgarnes – powiedział Örvar Már Kristinsson. – Jednak nadal największym zainteresowaniem cieszy się Reykjavik, okolice stolicy i oczywiście Golden Circle.
Dyrektora islandzkiego stowarzyszenia martwi również liczba zagranicznych przewodników, którzy często są dalecy od profesjonalizmu w swoim zawodzie.
– Nie wiemy, co przewodnicy mówią turystom o Islandii, naszej historii i kulturze, ale obawiam się, że mogą przeinaczać fakty. Zdarzyło mi się być świadkiem pracy niedoinformowanego przewodnika, który prowadził dużą grupę turystów, prezentował bardzo niski stan wiedzy o Islandii, a brak informacji zastępował zmyślonymi, zdawałoby się na poczekaniu, historiami.
Mimo tych nieprzychylnych opinii, ruch turystyczny na Islandii rośnie, a wraz z nim zyski. Od czerwca ubiegłego roku obrót z kart kredytowych i debetowych wzrósł o 18,1%. Największe koszty ponoszone są za zakwaterowanie. Łączny obrót w czerwcu wyniósł 9,8 miliona koron islandzkich. Również gastronomia zyskała na zainteresowaniu Islandią. W tej strefie wzrost zysków w czerwcu jest większy o około 24% od tego osiągniętego w tym samym okresie w roku ubiegłym.