Odkąd bezpieczna przestrzeń dla uzależnionych Ylja zaczęła działać w marcu, zarejestrowano już tysiąc odwiedzin. Szef projektu mówi, że jeden samochód to za mało i zbyt często nie można przyjąć wszystkich, którzy szukają pomocy.
„Listopad był pewnym punktem zwrotnym w Ylja. To wtedy zarejestrowano tysięczną wizytę w tym miejscu” – mówi Marín Þórsdóttir, kierownik projektu w Czerwonym Krzyżu, który zarządza przestrzenią.
Ylja jest otwarta w dni powszednie od 10:00 do 16:00. 30 procent odwiedzających to kobiety, a 70 procent to mężczyźni.
„Miejsca otwarte dla bezdomnych w ciągu dnia są ograniczone czasowo. Kościół prowadzi azyl dla kobiet i uważamy, że to jest główny powód, dla którego korzystają z Ylji rzadziej niż mężczyźni” – mówi Marín. Dla mężczyzn nie ma żadnych udogodnień, które są otwarte w ciągu dnia.
„Ośrodki w mieście są zamykane o dziesiątej rano i otwierane ponownie dopiero o piątej po południu”, mówi Marín. Osoby, które zwracają się do Ylji, otrzymują również ciepłe ubrania podczas najzimniejszych miesięcy w roku.
„Uzależnienie od narkotyków to nie tylko problem społeczny, ale połączenie problemów zdrowotnych oraz społecznych” – mówi Marín. Goście, którzy poszukują tutaj pomocy, prawie zawsze otrzymują wsparcie psychospołeczne po przybyciu do samochodu.
„Według danych, które zebraliśmy pod koniec września ubiegłego roku, dzieje się tak w 94 procentach przypadków”, mówi Marín.
Oprócz wsparcia psychospołecznego w samochodzie zapewniona jest minimalna opieka zdrowotna w przypadku ran i infekcji, a także poradnictwo w zakresie redukcji szkód. Inicjatywa jest wspólnym projektem miasta Reykjaviku i Czerwonego Krzyża i potrwa rok.
„Samochód, który jest rozwiązaniem tymczasowym, nie wystarczy” – mówi Marín. Jednorazowo z przestrzeni mogą korzystać tylko dwie osoby.
„Coraz częściej nie jesteśmy w stanie udzielić pomocy wszystkim, którzy tego potrzebują. Okazuje się, że jest to również niezwykle trudne dla mojego personelu, ponieważ w tym czasie wiedzą, że ludzie zażywają substancje w niebezpiecznych sytuacjach, są narażeni na publiczny widok, a ryzyko przedawkowania znacznie wzrasta” – mówi Marín.