Jak donosi Vísir, Uniwersytet Bifröst nie będzie w przyszłości pobierał czesnego od swoich studentów. Rektor uniwersytetu, Margrét Jónsdóttir Njarðvík, powiedziała, że będzie to sprzyjać równemu dostępowi do studiów pod względem ekonomicznym. Uczelnia pobierała dotąd opłatę w wysokości 500 000 ISK za studia podyplomowe.
W lutym minister szkolnictwa wyższego, nauki i innowacji, Áslaug Arna Sigurbjörnsdóttir, zapowiedziała, że niezależne uniwersytety otrzymają pełne finansowanie z budżetu państwa, jeśli zniosą czesne. Uczelnie publiczne pobierają jedynie niższą opłatę rejestracyjną. Islandzka Akademia Sztuk Pięknych od razu ogłosiła, że zniesie czesne, począwszy od semestru jesiennego 2024 r., podczas gdy Uniwersytet w Reykjaviku zdecydował się kontynuować pobieranie opłat od swoich studentów. Niezależne uczelnie otrzymują od 60 do 80% środków państwowych, które dostawałyby, gdyby były uniwersytetami publicznymi.
Margrét powiedziała, że decyzja ta oznacza ogromną zmianę dla uniwersytetu, który znajduje się w dolinie Norðárdalur, około 30 kilometrów na północ od Borgarnes, najbliższego ośrodka miejskiego. „Studenci mogą teraz, niezależnie od swojej sytuacji ekonomicznej, zapisać się na Uniwersytet Bifröst. Uczymy wielu przedmiotów, które nie są dostępne na innych islandzkich uczelniach” – powiedziała. „Uniwersytet Bifröst jest liderem w nauczaniu zdalnym, a to oznacza, że każdy, bez względu na to, gdzie mieszka i jaka jest jego sytuacja, czy wychowuje dzieci, czy też pracuje, może zapisać się na studia u nas bez płacenia czesnego”.
Margrét dodała, że aby takie rozwiązanie miało sens finansowy dla uczelni, tej jesieni musiałoby się na nią zapisać około 300 nowych studentów. „Wiemy jednak, że studenci dokonają takiego wyboru” – powiedziała. „Zaryzykujemy, ponieważ wierzymy, że uczelnia zapełni się studentami”.
Krzysztof Grabowski