Wygląda na to, że od jesieni żaden lekarz nie będzie pracował na stałe w przychodni w Borgarnes. Dyrektor finansowy ośrodka uważa, że presja spoczywająca na lekarzach praktykujących poza obszarami wielkomiejskimi jest zniechęcająca.
Dwóch lekarzy zakończyło pracę w przychodni HVE w Borgarnes w czerwcu tego roku i obecnie nie ma tam lekarzy działających na stałe. Normalnie w systemie opieki zdrowotnej powinno być trzech lekarzy zatrudnionych w pełnym wymiarze godzin, oraz jedno dodatkowe stanowisko na pół etatu na zastępstwa.
Ásgeir Ásgeirsson, dyrektor finansowy ośrodka Heilbrigðisstofnun Vesturlands w Borgarnes, mówi, że do końca lipca działa stały personel, „a potem mamy rozwiązania na jakiś czas”.
Około cztery tysiące osób w Borgarfjörður i w południowej części Snæfellsnes korzysta z usług opieki zdrowotnej HVE w Borgarnes. Ta liczba znacznie wzrasta, a wraz z nią presja, gdy wiele osób przyjeżdża w te okolice latem i zatrzymuje się w domkach letniskowych.
W tej chwili wygląda na to, że od jesieni w Borgarnes nie będzie lekarza. Poszukiwania odbywają się na dużą skalę. „Ogłoszenie o wakacie było umieszczane w mediach społecznościowych i medycznych. Dzwonimy do lekarzy i wysyłamy e-maile. Są to główne platformy do znajdowania ludzi, ale wygląda to trochę tak, jakby nikt nie był zainteresowany pracą w mniejszej przychodni poza obszarem stołecznym.”
Ásgeir mówi, że sytuacja zawsze była trudna. „Skłonienie lekarzy do pracy to powszechny problem, niestety zbyt często ratujemy się z miesiąca na miesiąc”.
Trudno powiedzieć, dlaczego tak jest. „Wiem, że bycie lekarzem na prowincji i dyżurowanie przez całą dobę to duży stres. Taki lekarz pracuje do czwartej po południu, a potem idzie na dyżur i często musi opiekować się niektórymi pacjentami do wieczora, a czasem w nocy i jeszcze następnego dnia. Jest to wyczerpujące. Moim zdaniem procedury w tym zakresie wymagają gruntownego przeglądu.”