Kolejny już raz turyści wykazali się skrajną nieodpowiedzialnością na czarnej plaży Reynisfjara. Wczoraj grupy zwiedzających zbliżały się do oceanu pomimo groźnych fal. Carlos Mondragón Galera, pracownik Black Ice Travel Company, zrobił turystom zdjęcia i opublikował je na Facebooku w grupie Stupid Things People Do in Island. Na jednym z nich możemy zauważyć starszą kobietę z balkonikiem do chodzenia tuż przy linii brzegowej.
Reynisfjara jest przedmiotem wielu dyskusji, ponieważ w ciągu ostatnich sześciu lat na plaży doszło do pięciu śmiertelnych wypadków. Dość często pojawiają się nagrania przedstawiające dziwne zachowanie turystów na plaży, którzy ciągle narażają się na niebezpieczeństwo pomimo wydawanych ostrzeżeń.
Þórarinn Böðvar Leifsson, przewodnik, który regularnie zabiera turystów w te okolice, mówi w wywiadzie dla portalu mbl.is, że system ostrzegania w tym obszarze nie działa prawidłowo i wzywa do zatrudnienia ratownika lub strażnika, aby przebywał w tym rejonie cały czas. Mówi, że to naprawdę jedyne rozwiązanie, które pozwoli zapobiec wypadkom.
„Ten temat stale powraca. Szkoda, że nie inwestujemy w strażników. Na służbie powinno być dwóch ratowników. Istniejący system jest bezużyteczny i nie sprawdza się. Tutaj potrzeba biegającej dookoła osoby z gwizdkiem w roli stresora” – mówi. Przy plaży znajduje się dziesięć znaków informacyjnych oraz monitoring. Jednym ze znaków jest znak świetlny, który jest bezpośrednio podłączony do systemu prognozowania fal Zarządu Dróg.
Informacje i system istniejący na tym obszarze są zbyt skomplikowane i niezrozumiałe dla turystów, którzy nie są świadomi niebezpieczeństwa. Þórarinn twierdzi, że Islandczycy nie mogą zakładać, że wszyscy turyści to idioci, i uważa, że obowiązkiem Islandii jest lepsze informowanie odwiedzających wyspę.
„Przez większość czasu, kiedy tam przyjeżdżam, jest to samo żółte światło, niezależnie od tego, jakie są fale. Samo rozmieszczenie tekstów ostrzegawczych na znakach jest również nieprzejrzyste. To przykład bardzo złego projektowania informacji i nietrafionych inwestycji. Ludzie nie przybyli na Islandię, żeby czytać tablice”.
Carlos Mondragón powiedział w wywiadzie dla DV, że zrezygnował z ostrzegania ludzi o niebezpieczeństwie na plaży, ponieważ zazwyczaj lekceważyli jego polecenia.