Niedawno w lokalnych mediach pojawiła się informacja, że w tym roku po raz pierwszy w historii liczba ludności przekroczyła liczbę owiec. Chciałbym odnieść się do tego faktu, ale trudno pisać o czymś, co tak bardzo wpisuje się w ideę naszego projektu, dlatego wybaczcie brak obiektywizmu – o ile jakakolwiek opinia może być obiektywna.
Zacznijmy od tego, że pierwsze zganianie owiec przeżyłem dwa tygodnie po przylocie na Wyspę, przy czym pierwszy tydzień spędziłem w Reykjaviku z powodu odwołanych lotów na Fiordy Zachodnie. Wspominam to teraz z nostalgią, ale wtedy wywarło to na mnie ogromne wrażenie. Nie był to komercyjny spęd, jak ten, który wielokrotnie widywałem na Podhalu. Tutaj naprawdę liczyła się tradycja i historia. Ludzie i owce na Islandii są ze sobą związani od zawsze – dawniej owce odgrywały kluczową rolę, dziś powoli stają się reliktem, który oglądamy zza szyb samochodów. Gdy wkładamy na siebie tradycyjny sweter z islandzkiej wełny, nie myślimy o rolnikach ani o owcach – jest to już tylko symbol, którym wielu chce się pochwalić w mediach społecznościowych. Podobnie jak z atrakcjami na południu Islandii, gdzie tłumy turystów przemieszczają się od jednego punktu do drugiego, odhaczając kolejne miejsca na mapie.
Kto tak naprawdę zastanawia się nad znaczeniem tych pięknych lokalizacji lub nad historiami, które się z nimi wiążą? Kto, oglądając lodowiec, myśli o zmianach klimatu i o tym, że za 200 lat Islandia może być krainą bez lodu? Wiem, że niektórych zmian nie da się powstrzymać, a nawet jeśli, to postęp i ewolucja są nieuniknione, prędzej czy później.
Wracając do tematu… Mówi się, że statystyka to wróg prawdy, bo można z niej wyczytać to, co nam akurat pasuje. Możemy jednak śmiało stwierdzić, że Islandia się zmienia – to już nie kraj, który większość ludzi kojarzy z końcem cywilizowanego świata. Fiordy Zachodnie były swego rodzaju enklawą, długo opierały się turystycznej komercji. I uważam, że skutecznie obrały swoją własną ścieżkę. Ale nawet tutaj zmiany są bardzo widoczne. Coraz mniejsze zainteresowanie ze strony rządu losem rolników sprawia, że muszą oni pracować na dwa etaty, aby się utrzymać i nadal hodować owce. Nie jest to ani łatwe, ani z pewnością przyjemne, gdy trzeba walczyć o zachowanie tradycji.
Nie chcę, aby ten wpis kogoś uraził, ale martwi mnie ta statystyka i trend, które wskazują na postępujące zmiany. Wiem też, że nie istnieje idealny świat, w którym da się pogodzić wszystkie interesy i zależności. Chciałbym jednak, żeby w tym świecie pozostało miejsce dla owiec na Islandii.
Szymon Sulima (Sheep’s Trail Adventures)
O autorze:
Szymon Sulima jest twórcą i realizatorem projektu, obejmującego opracowanie szczegółowych map topograficznych gór Suðureyri w skali 1:20 000 oraz przewodnika dostępnego bezpłatnie w trzech językach (angielskim, islandzkim, polskim). Zajmuje się promowaniem zrównoważonej turystyki i ochroną islandzkiego dziedzictwa.