W ubiegłym tygodniu niedaleko Harpy, przycumował polski jacht wyprawowy „Magnus Zaremba”. Pozostał on praktycznie niezauważony, bo zasłonił go (dosłownie) okręt szkoleniowy „Wodnik” licznie odwiedzany przez islandzką Polonię.
„Magnus Zaremba” to niezwykły jacht, który wypłynął z Gdańska 5 lipca pod dowództwem Eugeniusza Moczydłowskiego, rozpoczynając przygotowywaną od lat działalność naukową. Jej kulminacyjnym punktem, w 2015 roku będzie okrążenie Antarktyki zimą w ramach projektu „Around the Winter Antartic”.
Eugeniusz Moczydłowski, wspaniały żeglarz, niedawny laureat Nagrody Chwały Mórz, zbudował morską jednostkę badawczą, która mogłaby przetrwać epokę lodowcową. Ma służyć do badań w rejonach polarnych. Aluminiowy jacht ma kadłub w kształcie salaterki, tak by w przypadku zamarznięcia w lodach został wypchnięty przez napierający z boku lód. Pomysł na kadłub zapożyczono od francuskiego szkunera „Tara”, który przymarzł we wrześniu 2006 roku w polu lodowym i dryfował dwa lata przez Ocean Lodowaty.
Kiedy kapitan dr Eugeniusz Moczydłowski, zadzwonił do mnie i poprosił o przybycie na pokład nie miałem pojęcia, że w basenie jachtowym zobaczę coś co będzie przypominało jakby zacumowany okręt podwodny.
Załoga potrzebowała lokalnej pomocy w znalezieniu części i kilku naprawach. Ustaliliśmy plan działania na poniedziałek 21 lipca, a ja miałem niebywałą okazję zapoznać się z tym niezwykłym jachtem o długości 17,3 m i szerokości 5,72 m, którego zanurzenie wynosi zaledwie 83 cm. Jacht ma silnik o mocy 155 KM, ale do pływania pod żaglami używany jest hydraulicznie, ciężki 4,5 tonowy miecz. Zwiększa on zanurzenie o dodatkowe 2 metry. Sterówka o metr wystaje nad pokład i zapewnia suche schronienie sternikowi i nawigatorowi na wachcie.
Jacht może pomieścić 8. osobową załogę. Na Islandię przypłynęło 4 żeglarzy, z których dwóch, Adam, syn kapitana i Łukasz odlecieli 21 lipca do Polski, a na ich miejsce przyleciał nowy członek załogi, Marcin. Kilkudniowy postój był wypełniony pracami i przygotowaniem do wyjścia w morze.
Widoczny na zdjęciu Grzegorz z Gdańska podczas rozmowy o pobycie w Islandii, rzucił z pogodnym uśmiechem: „nie mamy czasu na zwiedzanie”.
Poniedziałkowa walka o znalezienie potrzebnych części zakończyła się sukcesem. We wtorek udało się też przywrócić obraz z dwóch kamer telewizyjnych. Jedna z nich umieszczona na górze masztu to sprawa bezpiecznego pływania w lodach. We wtorek wieczorem szczęśliwy „Gienia” mógł już zacząć przygotowania do wyjścia w morze.
Wypłynęli na Grenlandię. Jeszcze w piątek dzięki systemowi AIS patrzyłem na ich pozycję. Dalej popłyną na Spitsbergen, do Norwegii i do Gdańska, gdzie mają zawinąć najpóźniej 30-go września.
Przed wyprawą na Antartykę, popłyną jeszcze zimowo na Grenlandię w styczniu 2015 roku. My życzymy im stopy wody pod kilem i pomyślnych wiatrów.