Dyżur konsularny i wielkanocne jajko

Dodane przez: INP Czas czytania: 11 min.
Ambasador Gerard Pokruszyński

Od trzech miesięcy stanowisko ambasadora w pełnym tego słowa znaczeniu piastuje Gerard Pokruszyński. Mimo niedociągnięć kadrowych ambasador stopniowo realizuje swoje zamierzenia na nowym stanowisku i daje się poznać jako człowiek wspierający edukację polskiej młodzieży na Islandii, asymilację islandzkiej Polonii i wielbiciel niekończących się przestrzeni kraju ognia i lodu.

Podczas spotkania z Gerardem Pokruszyńskim rozmowa toczyła się wokół sposobu pracy ambasadora, jego podejścia do ludzi, pracy z petentami, pierwszych wrażeń po kilku tygodniach na islandzkiej ziemi.

- REKLAMA -
Ad image

Spotykam się z różnymi potrzebami Polonii. W niektórych przypadkach wystarczy krótka odpowiedź i wytłumaczenie jak rozwiązać papierkową sprawę, w innych trzeba troszkę pogłówkować. Jestem bardzo mile zaskoczony otwartością islandzkich urzędów na pomoc oraz szybkością załatwiania spraw. Ludzie przychodzą do ambasady z różnymi problemami. Zdarzyło mi się, tak naprawdę w ciągu pięciu minut, załatwić sprawę młodego człowieka, który ucząc się w Polsce nie miał, jak się okazało, żadnego ubezpieczenia. Podczas gry w piłkę nożną uległ wypadkowi. Rodzice tutaj, on tam i brak środków. Wystarczył jeden mail, żeby sprawa potoczyła się w dobrym kierunku. Rozwiązaniem okazała się babcia młodzieńca. Napisane maila do burmistrza miasta, gdzie obecnie mieszka poszkodowany, zajęło mi pięć minut i szybko wyszliśmy z opresji. Rzecz w tym, że ambasada nie zajmuje się takimi sprawami, ale skoro można pomóc to staram się zrobić, co w mojej mocy. Taki szybki tryb współpracy zawsze cieszy, aczkolwiek nie zdarza się, niestety, w każdym przypadku.

Okazuje się, że ambasada niejednokrotnie, śledząc pilnie zmiany w organizacji urzędów w Polsce, jest w stanie pomóc zainteresowanym np. w przypadku stypendiów. Mając świadomość, że msze polskie są wyjątkowym czasem spotkań Polonii islandzkiej Gerard Pokruszyński stara się uczestniczyć w nich by móc spotkać się i porozmawiać z rodakami po mszy.

Pytania są różne. Czasami czysto konsularne, jak, czy muszę zmienić paszport skoro zmieniam miejsce zamieszkania? Ludzie są bardzo otwarci. Chcą porozmawiać. Padają pytania o losy Polski, o to, czy kiedyś będzie mniej biurokracji? Bywa, że padają trudne deklaracje dotyczące chęci zrezygnowania z polskiego obywatelstwa, bo jest komuś z Polską „nie po drodze”. Z mojej perspektywy trudno przyjąć takie zamierzenia, ale właśnie z różnymi losami ludzkimi spotykam się jeżdżąc po Islandii.

Ambasadorowi udało się podczas kilkutygodniowego funkcjonowania dotrzeć do wielu miejsc w Islandii, gdzie otwierają się nowe placówki edukacyjne dla polskich dzieci.

Ostatnie badania w systemie nauczania pokazują, że łatwość porozumiewania się i rozumienia języka ojczystego wpływa na szybkość uczenia się kolejnych języków. Stąd idea islandzkiego systemu nauczania by poszerzyć kształcenie zainteresowanych tym dzieci z polskim pochodzeniem o naukę języka polskiego.

Dla przykładu w Stikkishólmur, Grundarfjörður i Ólafsvík jedna nauczycielka ma pod opieką 60-ciu uczniów, a Isafjordur jest około 20-tu. Konieczność rozbudowania nowego systemu dla dzieci polskich wydaje się koniecznością. Przewiduje się, że w najbliższych latach na Islandii rocznie będzie się rodzić około 300 dzieci z pochodzeniem polskim, a drugie tyle to dzieci, które zmieniają kraj zamieszkania z powodu migrujących rodzin. W samym Reykjaviku w wieku przedszkolnym 2-6 lat jest 340 dzieci, a w wieku szkolnym 520.

Polacy zaczynają stanowić istotny element życia Islandii. Są teraz dwie drogi. Albo nasza obecność jako drugiej nacji na wyspie rozmyje się niejako z powodu braku potrzeby asymilacji, albo zadbamy o swój wizerunek, o współistnienie w życiu w Islandii poprzez chociażby naukę islandzkiego a zarazem będziemy tworzyć pewną odrębność przez dbanie o kulturę polską i nauczanie języka polskiego. Kontakt z Polską jest bardzo ważny. Młodzi ludzie wybierają wielokrotnie studia w Polsce, istnieje tendencja do wysyłania dzieci polskich na dwumiesięczne wakacje do Polski, istnieją takie fenomenalne sytuacje jak Polska Szkoła w Reykjaviku, gdzie kadra od wielu lat pracuje nad szlifowaniem pamięci o polskim języku, historii i kulturze. W roli ambasadora poza standardowymi funkcjami moim głównym celem będzie rozwijanie szkolnictwa polonijnego. To nie jest łatwa misja, bo ludzie często nie mają czasu na dbanie o rozwój polskości w swoich nowych, islandzkich domach, ponieważ zwyczajnie nie mają na to czasu, pracując ciężko każdego dnia. Jednak myślę, że zwiększenie nakładów na polskie biblioteki i dostarczanie książek do domów polskich są jednymi z elementów, które pomogą w moich zamierzeniach.

Jak określił to nasz rozmówca, w Islandii jest mocna grupa siłaczy, która przez swój upór rozwija polską kulturę. Skrupulatnie, mając nadzieję, że nikt nie zostanie pominięty, wymienił takie osoby, jak Agnieszka i Marek Ingront, Monika Sienkiewicz, Katarzyna Krasiuk, Daria Łuczków, Izabela Winiarska, Marzena Głodkowska, Anna Rudnicka-Ostrowska, Magda Przewłowska i Aneta Figlarska.

Mam świadomość, że silna grupa osób, które aktywnie działają to nie wszystko. Warto pogłębić zainteresowanie życiem Polonii islandzkiej, aktywować osoby do uczestniczenia a co ważniejsze tworzenia sytuacji, spotkań, działań polonijnych. Podczas ostatniego spotkania z kolegami ambasadorami powstała idea meczu międzynarodowego. Polaków jest tak dużo, że moglibyśmy wystawić własną młodzieżową drużynę. Jeszcze nie wiadomo, co z tego pomysłu wyniknie, ale może to być jednym z przyjemniejszych elementów tegorocznych wydarzeń polonijnych. Byłoby fantastycznie aktywować Polonię, ale z moich doświadczeń wynika, że Polacy nie potrzebują państwa do zorganizowania się. Spójrzcie na Polską Szkołę w Reykjaviku. Polacy na emigracji sami szukają kontaktów, miejsc spotkań. Często jest to kościół. Nawet, jeśli osób praktykujących jest w sumie 10% to okazuje się, że przynajmniej raz do roku kościół pęka w szwach przy okazji np. Wielkiej Nocy. Również dostęp do polskich produktów jest oznaką organizacji życia polonijnego. I to już w Islandii jest. Polacy inwestują w działalność gastronomiczną, hotelarską.

Tymczasem w planach organizacyjnych są Dni Szumana, inaczej Dni Europy. Początek maja przyniesie z sobą międzynarodowe, europejskie spotkania, gdzie kraje mają prezentować swoją produkcję rolniczą. Nieznane są szczegóły polskich stoisk, ale mowa jest o sprowadzeniu polskich jabłek, przetworów owocowych, miodu, czy nalewek.

Aspiracje nowej drużyny w ambasadzie są ogromne, jednak dopóki nie zostaną rozwiązane do końca sprawy kadrowe cała energia idzie na obsługę stałą petentów i regularną pracę ambasady. Właśnie czas świąteczny będzie dla ambasady najtrudniejszy. Na straży porządku i bezpieczeństwa Polonii islandzkiej będzie stał nie kto inny jak sam ambasador z żoną oraz asystent ambasadora.

Obecna zmiana w Ambasadzie Polskiej w Reykjaviku jest znacząca. Ambasada stała się prawdziwie niezależna. Wymiana listów uwierzytelniających z prezydentem Islandii oraz z ambasadą w Oslo wniosła z sobą do Reykjaviku suwerenność polskiej ambasady w Islandii. Stąd pełna nazwa stanowiska nowego ambasadora to Ambasador Nadzwyczajny i Pełnomocny RP w Republice Islandii. W ambasadzie po świętach pojawi się konsul wspierający ambasadora w sprawach prawnych, politycznych, promocyjnych oraz kierownik administracyjno-finansowy z uprawnieniami konsularnymi. Pani ambasadorowa również nie będzie próżnować. Zajmie się sprawami organizacyjnymi, promocją kultury oraz szkolnictwa. Jako ostatnia osoba na warunkach polskich dołączy do załogi radczyni prawna.

Ambasador Pokruszyński przekazał nam pewną deklarację, co do wykorzystania samego budynku ambasady. Chętny na spotkania kulturalne z Polakami czeka na osoby zainteresowane organizacją w samej ambasadzie spotkań muzycznych, recytatorskich, teatralnych, kulturalnych. W związku z włoskimi działaniami pary ambasadorskiej jest ogromna szansa na aktywację ambasady w rozwój kina polskiego, które już dobrze sobie daje radę, w reykjavickim Bió Paradis.

Zachwycony, trzymiesięcznym jak na razie, pobytem w Islandii ambasador opowiadał o islandzkich pejzażach, deszczu i niekoniecznie najniższych temperaturach oraz… Kierowcach, którzy nie używają kierunkowskazów! Jako socjolog z chęcią obserwuje tendencje w islandzkim społeczeństwie. Jak każde ma swoje plusy i minusy. Sam wymaga od siebie wiele i stara się, mimo podstaw znajomości języka islandzkiego, używać możliwe często nowo poznanych słów i wyrażeń.

Bardzo przyjemnym dla mnie zaskoczeniem jest poziom kontaktów z islandzkim MSZ. Pracownicy są niezwykle pomocni i otwarci. Wręcz obawiałem się, że mnogość moich pytań może kogoś odstraszyć, ale za każdym razem dostawałem odpowiedzi w pełnym wymiarze, uprzejme i zachęcające mnie do dalszego wgłębiania się w dany temat. Kiedy po uroczystości uwierzytelniających najpierw dostałem zdjęcia z prezydentem i jego podpisem a później nastąpiły kolejne tygodnie fantastycznej współpracy z MSZ byłem pewien, że muszę zaznaczyć swoją obecność w sposób wyjątkowy. W pamięci miałem niezwykły album o Szopenie, który został mi przesłany, z czego bardzo się ucieszyłem, a który z wielką przyjemnością podarowałem prezydentowi Islandii, miłośnikowi historii. Miałem świadomość, że to nie jest normalna sytuacja protokolarna, ale prezent wraz z listem dziękującym za pierwsze spotkania i kontakty, napisanym po islandzku, został przekazany i jestem z tego niezwykle zadowolony.

Główną bolączki Islandii, którą w tej chwili widzi ambasador, jest infrastruktura wokół turystyki. Spostrzeżenia wynikły z dotychczasowych podróży. Według Gerarda Pokruszyńskiego jest to luka, którą wypełnić mogą właśnie Polacy.

Ciekawi planów świątecznych zapytaliśmy, co polsko-włoska para w Islandii zamierza robić na Wielkanoc.

W związku z brakiem kompletnej kadry będziemy mieli bardzo długi dyżur konsularny. Nie planujemy z żoną specjalnych atrakcji, bo i nie możemy. Naprawdę liczę, że absolutnie nic złego nie wydarzy się podczas kolejnych wolnych, świątecznych dni. To będzie dla mnie najlepszy scenariusz na święta. Na pewno przygotujemy świąteczne śniadanie, które mimo upływu lat, bardzo dziwi moją żonę, rodem Włoszkę. Mam nadzieję, że te kilka dni upłynie nam bardzo spokojnie i miło, mimo braku najbliższych wokół.

Za pośrednictwem Iceland News Polska, ambasador Gerard Pokruszyński składa wszystkim Polakom w Islandii najserdeczniejsze życzenia świąteczne, spokojnych świąt Zmartwychwstania Pańskiego. Wszystkim, którzy samotnie albo razem, połączeni niekoniecznie więzami rodzinnymi, będą spożywać to szczególne śniadanie w roku.

Rozmawiały Marta Niebo Niebieszczańska i Justyna sajja Grosel

Udostępnij ten artykuł